Mojżesz zakrył oblicze swoje, bał się bowiem patrzeć na Boga.
2 Mż 3,6
Oglądanie kogoś twarzą w twarz jest oznaką bliskości i otwartości. Zostaliśmy stworzeni do tego, żeby poznawać w ten sposób Boga. Grzech sprawia, że w naszych sercach pojawia się strach, który oddziela nas od Boga. Na samą myśl, że moglibyśmy oglądać Pana twarzą w twarz, ogarnia nas wielka bojaźń. Gedeon, gdy zdaje sobie sprawą, że oglądał Anioła Pana, woła zlękniony: „Ach, Panie, Boże mój, przecież to anioła Pańskiego oglądałem twarzą w twarz” [Sdz 6,22]. Nawet sam Mojżesz, kiedy spotkał Pana na pustyni, zakrył twarz ze strachu.
Strach przed Bogiem jest właściwą reakcją grzesznych ludzi. Powinniśmy odczuwać lęk, kiedy zdajemy sobie sprawę, że jest ktoś, kto może nas rozliczyć z naszych myśli, słów, czynów i zaniedbań. Ktoś, kto jest wolny od naszej małostkowości i egoizmu. Ktoś, kto pewnego dnia obnaży wszystkie nasze motywacje i wydobędzie na światło dzienne rzeczy, które wolelibyśmy ukryć — często także i przed samymi sobą.
Chrystus przyszedł, żeby uśmierzyć nasz strach. Jego ofiara krzyżowa zapewnia nas o Bożej bezwarunkowej miłości i akceptacji, które stają się udziałem każdego, kto przychodzi z ufną wiarą do Zbawiciela. Jako naśladowcy Chrystusa możemy bez lęku wyczekiwać dnia, kiedy — jak pisze apostoł Paweł — będziemy oglądali Boga twarzą w twarz i poznamy jak jesteśmy poznani (1 Kor 13,12).