Paweł Apostoł, pisząc do Efezjan, nazywa małżeństwo wielką tajemnicą - w odniesieniu do Chrystusa i do Zboru [Ef 5.32]. W oparciu o te słowa, przełożone z mysterion na sacramentum małżeństwo zostało z czasem "wciągnięte w poczet" ustanowień Pańskich, sakramentalnych znaków łaski Bożej. Filip Melanchton wahał się co do "sakramentalności" tej tajemnicy, ale ostatecznie szalę w obozie Reformacji przeważyły augustyńska koncepcja połączenia elementu materialnego ze słowem obietnicy i przedchrystusowe, jeszcze rajskie, pochodzenie małżeństwa - argumenty podnoszone przez Marcina Lutra. Nie jest zatem ów święty węzeł małżeński ustanowionym przez Pana znakiem sakramentalnym w rozumieniu luterańskim, ani - zdawałoby się - głoszeniem Ewangelii. Jednak Prorocy Starego Przymierza głosili nie tylko słowami, ale i swoimi decyzjami, czynami, a sam Ozeasz - właśnie poprzez nadzwyczaj trudne małżeństwo.
Równocześnie przepowiadanie nauki Jezusowej, w szczególności doktryny łaski Bożej i jej działania w człowieku, bez zastosowania wskazanego przez Pawła Efezjanom klucza małżeńskiego jest narażone na zubożenie i zaciemnienie. Miłość małżeńska jest obustronna i wzajemna, zawsze jest wolnym darem "łaski", bo nie da się wymusić jej ani kupić najlepszym postępowaniem. Miłość małżeńska jest skłonna do współodczuwania, przebaczania i życzliwa, uczynna. W ten sposób zdrowa relacja małżeńska czy rodzicielska jest najbliższym nam dostępnym powszechnie (jeżeli nie w praktyce, to chociaż w ogólnie podzielanym ideale) obrazem miłosiernej miłości Boga. Słowem, przymierze małżeńskie jako punkt orientacyjny przepowiadania może okazać się filarem ortodoksji i ortopraksji.
Doczesne relacje rodzinne: małżeńska, dziecięca czy rodzicielska, towarzyszą nam od początku rodzaju ludzkiego. Znakiem proroczym są one z samej swojej natury, bowiem nasza rzeczywistość jest odbiciem Jego Rzeczywistości. Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże - właśnie jako mężczyzna i kobieta [Rdz 1,27]. Biblijny Adam, człowiek, to on i ona, isz i iszsza, mąż i mężatka (po Wujkowemu - mężyna). Z jego boku, serca została wzięta ona, a ich owocna miłość poczyna kolejną osobę, która od Adama i Ewy pochodzi [Rdz 2,22; Rdz 4,1]. Ci dwoje stali się jednością i poczęli kolejną osobę, która podzieliła ich naturę. Kiedy wyznanie wiary mówi o Panu i Bogu, wzywając Go po Imieniu trzy razy i zaznaczając ścisłą jedność Osób: Szema, Izrael, Adonaj Elohenu, Adonaj ehad, to ehad, "jeden" Trójcy jest tym samym słowem, które pada w zdaniu: opuści człowiek ojca i matkę i będą dwoje jednym ciałem [Pwt 6,4; Rdz 2,24]. Duch Święty nie wahał się natchnąć ludzkiego autora Księgi Rodzaju do wyrażenia tym samym słowem największej intymności Osób Boskich oraz wyłącznej bliskości małżonków. Dzięki biblijnemu opisowi ustanowieniu małżeństwa raz na zawsze przecięte zostają antytrynitatne spekulacje odnośnie Jednego Boga z Szema. A kto lepiej wyjaśni Mojżesza niż Mojżesz?
Jak miłość Ojca i Syna i Ducha Świętego jest owocna i stwórcza poprzez wzajemne uwielbienie i wylanie miłości poza siebie - stworzenie świata, tak owocna i twórcza ma być miłość ludzka. Małżeńska relacja mężczyzny i kobiety ma stawać się z pokolenia na pokolenie znakiem widocznym we wzajemnym obdarzeniu się miłością, poczęciu i wspólnym ukochaniu dzieci, nomen omen - wypuszczeniu z bezpiecznego domu na świat własnego dziecięcia. Cóż bardziej może nam pomóc zrozumieć Serce Ojca - na tyle na ile możemy oczywiście - niż doświadczenie rodzicielstwa, ojcostwa czy macierzyństwa. Zaiste, z Jego rodu jesteśmy [Dz 17,28] - Apostoł Paweł, widząc nasze powołanie i żyjąc błogosławieństwem Księgi Rodzaju, słusznie przyznał rację greckiemu poecie, który w swojej duszy po omacku jednak dojrzał przebłysk prawdy przygotowujący na Tego, który jest Prawdą w całej okazałości.
Gdy tylko Prorok Mojżesz zamknał swoje oczy na górze Nebo, jeszcze w kraju Moab [Pwt 34,5], kolejne dwa węzły małżeńskie stały się zapowiedzią Bożego dzieła. Obiecany Sziloch, mający zburzyć mury wrogości dzielące ludzkość i oddzielające ją od Boga [Rdz 49,10; Ef 2,14], połączył Salmona, wysłańca Jezusowego1 z Rachab, żyjącą z prostytucji Kananejką [Joz 2], a nastęnie zdawałoby się złamał własne Prawo - łącząc Salmonowego syna, Booza z Rut, kobietą wielkiego serca, ale cóż z tego - skoro po wieki przeklętą Moabitką.
Rachab, po hebrajsku dosłownie "szeroka, rozwiązła" czy nie jest zapowiedzią nas, pogan rozlanych po całym świecie, duchowo nierządnych, ale stęsknionych za "rachamim", miłosierdziem, dosłownie łonem Boga? Pogan, słyszących, lecz nie zawsze słuchających, o dziełach, które Ramię Pańskie objawiło dla Izraela? Niegodnych, lecz otwierających się na wysłańców Jezusa. Czekających, aby na ich zwiastowanie otworzyć szeroko dusze - w miejsce dotychczasowego posłuszeństwa duchowi zatracenia i pożądliwościom? Pogan oczekujących całym sercem na duchowe oświadczyny Salmona, Człowieka Pokoju?
Rachab wydała Jerycho wojskom Jezusa, przyjęła jego zwiastunów ewangelii (w tym pierwotnym, świeckim znaczeniu - posłania o zwycięstwie wojennym swojego wodza i zapanowania czasu pokoju i odbudowy), bo dała im wiarę. Zgromadziła swoich domowników i przyjęła znak wiary ku oszczędzeniu jej w dniu sądu nad pogańskim miastem [Joz 6,22 - 25]. A był to sznur puprurowy wywieszony przez okno. Znak na podobieństwo dobrze znanego zwiadowcom obrzędu paschalnego naznaczenia drzwi domu krwią baranka [Joz 2,17 - 19; Wj 12,12 - 13].
Jak wielkim bohaterem żywej, owocującej wiary u Apostoła Pawła jest nasz ojciec, Abraham, tak u autora Listu do Hebrajczyków - na równi z nim oraz Patriarchami i Prorokami - nasza duchowa matka, Rachab [Hbr 11,31] . My - daj Boże - wydaliśmy i codziennie wydawać będziemy nasze dusze na łup głoszonej nam łasce Bożej. Daliśmy posłuch zwiastowaniu Ewangelii o zwycięstwie Baranka, Tego, którego śmierć nie mogła utrzymać w swojej władzy [Ef 4,8; uwzględniając dopełnienie myśli przez pierwotne brzmienie hebrajskiego cytatu w Ps 68(67),19]. Gromadzimy się wraz z domownikami wiary, aby dzięki Świętym Darom i ich duchowym owocom, zostać zaoszczędzonymi w dniu Sądu Ostatecznego [J 6,54 i cała mowa eucharystyczna]. W miejsce sznura krwistej barwy, będącego naśladownictwem Paschy Izraela, otrzymaliśmy zdrój Krwi, wylanej za nas na odpuszczenie grzechów i oczyszczającej nasze serca [1 J 1,9]. Naszym duszom Człowiek Pokoju oddał Siebie na Golgocie, a w każdej Wieczerzy udziela nam najbardziej intymnej bliskości z Sobą. Jezus, podając Kielich na Ostatniej Wieczerzy jasno oświadczył swoją wolę: zgodnie ze starożytnym żydowskim obyczajem oświadczył się Oblubienicy jako Oblubieniec.
Kolejny kielich, dopełnienia małżeństwa, Narzeczony Zboru wypije, a my z Nim, na Uczcie Weselnej Baranka [Mt 26,26 - 29]. Nowe i Wieczne Przymierze nie jest hołdem feudalnym, ani nawet aktem poddaństwa, ani jednostronną dyspozycją Pantokratora - choć On Jeden miałby do tego prawo - ale aktem małżeństwa duchowego, miłości oblubieńczej, dobrowolnej i wzajemnej. Przepowiadane przez Oblubieńca Królestwo, które jest w nas (póki co już Dwutysiącletnie) to okres narzeczeństwa, ze wszystkimi jego zachwytami oraz tęsknotami. W nadziei już jesteśmy zbawieni, ale z bojaźnią i drżeniem o zbawienie zabiegamy - a przynajmniej powinniśmy [Rz 8,24; Flp 2,12]. W samotne noce wiary utęsknieni, ale wyposażeni jak najbardziej wystarczająco, w szczególności w sześćdziesiąt sześć listów miłosnych w Piśmie Świętym. Zazdrość i Jego niezachwiana wierność - w liście przekazanym przez Ozeasza, a nade wszystko perła, Pieśń nad Pieśniami Króla Salomona do Jego Szulamitki.
O ile powód wyłączenia Rachab i jej bliskich spod klątwy, którą obłożeni zostali Kananejczycy jest zrozumiały, to jak nie gorszyć się historią jawnego zignorowania Prawa? Napisane jest, że żaden Moabita nie wejdzie do Zgromadzenia Synów Izraela. Co więcej, nigdy (a przynajmniej do dziesiątego pokolenia...) nie dostąpi tego nawet żaden potomek Moabity, choćby wszyscy inni jego przodkowie byli najczystszymi Izraelitami [Pwt 23,3 - 5]. Dawid, syn Jessego Betlejemity i prawnuk Rut, tej nieodwracalnie obłożonej klątwą, zdawałoby się predestynowanej do potępienia, Moabitki miał dobry powód, żeby stwierdzić, że miłosierdzie Pańskie jest ponad wszystkie dzieła Jego, trwa na wieki i tak też będzie wysławiane [kolejno m.in. Ps 144,9; Ps 88,2; Ps 118,1 - 4, Ps 136 powtórzone 26 razy w każdym (!) wersie, chyba trudno o wyraźniejszy motyw przewodni w całym Psałterzu, bo nawet Osoba i dzieło Mesjasza są w pełni jasne dopiero w wypełnieniu proroctw Dawida]. W końcu od prababki do dziesięciu pokoleń brakuje jeszcze setek lat, a jednak naszym piewcą zwycięstwa miłosierdzia i małżeństwa nad literą jest nie ktoś obcy, tolerowany imigrant czy "gorszego sortu" Izraelita, a psalmista i prorok, król i pomazaniec Pański, wielki grzesznik, a jednak mąż według Serca Bożego [1 Sm 13,14; Dz 13,22 i in.].
Małżeństwo Rut i Booza jest kolejną jasną biblijną zapowiedzią, tym bardziej, że każde z imion bohaterów Księgi w hebrajskim oryginale ma jasne znaczenie (jak choćby nasz swojski Bogusław, czyli "sławiący Boga"). Ci, którzy według własnej natury, pogrążonej w grzechu i śmierci, są skazani na Bożą nieprzyjaźń [Rz 3,9 - 20 i 23], dostąpią zupełnie niezasłużonego pojednania dzięki Goelowi, Odkupicielowi i najbliższemu Krewnemu2 [Rz 3,21n i 24-30]. Ci oni - to my. Teść, Elimelek - Bóg jest Królem, zmarł Rut i zmarł nam, bo trudno powiedzieć, że "Bóg jest królem", skoro nasz aktualny pan to grzech [Rt 1,2 - 5]. Mąż, Machlon - Niemoc, również zmarł Rut i nam, bo nasza duchowa bezsilność czyni nas po ludzku straconymi i nie daja nadziei na nawrócenie o własnych siłach. Także nasza Noemi nakazała nazywać siebie Marą - bo "Słodycz" duchowego spełnienia i nadzieja nieśmiertelności obróciła się w "Gorycz" egystencjalnej pustki i trwogi przed potępieniem. Rajskie DNA naszej duszy bez łaski Bożej jedynie jątrzy, budzi nostalgię i melancholię [Rt 1,20 - 21].
Tymczasem wdowa spośród nienawracalnych pogan dostępuje zjednoczenia z Oblubieńcem bez skazy. Próbowaliśmy już prawa, moralności i pokuty, ale nie zdało się nam to na wiele. Rut stała się wdową, ale pozostało jej imię, które ma głębszy sens. Rut znaczy "wierna przyjaciółka" [Rt 4,11 - 15]. Paweł Apostoł napisze kiedyś o wierze czynnej w miłości... [Ga 5,6]. W tej niedoli nie umarła wierność Rut, która razem z teściową powędrowała do Betlejem, to jest do Domu Chleba i tam poślubiła swojego wykupiciela, Booza, "Mocarza" [Rt 1,22]. Wypełnieniem tej zapowiedzi jest dla nas Pan dzielny i potężny w boju [Ps 24,8], który zdecydował się zstąpić z nieba jako Chleb Żywy [J 6,33]. Przez łaskę Bożą zwiastowaną naszym uszom, spożywaną naszymi ustami i zasiewaną na samym dnie naszych dusz - i my dostępujemy nie tylko pojednania z Panem, ale także stopniowego zjednoczenia z Nim i owocowania, w oczekiwaniu i przedsmaku świętych niebieskich Zaślubin i rozkwitu w nowych niebiosach i na nowej ziemi [Ap 19, 6 - 9].
1Obydwaj wodzowie i wyzwoliciele, Jozue - człowiek będący proroctwem i Jezus - Człowiek będący Ostatecznym Wypełnieniem, mieli hebrajskie imię "Jeszua" - Bóg zbawia, Bóg Wybawicielem. W grece również byli obaj nazwani imieniem "Iesous". Niezrozumiałe jest dla mnie zacieranie Bożego znaku i jedności Pism w ramach "porządkowania słowniczka biblijnego". Rozmyślnie idę za Ojcami Kościoła, którzy zadawali sobie trud rozróżniania Jezusów i zbierali plon jasnego wejrzenia w zrządzenia Opatrzności Pańskiej.
2Goel - dosłownie: odkupujący, ale też goel hadam, okupujący, nawet mszczący, krew:
Jeżeli cudzoziemiec osiadły u ciebie wzbogaci się, a brat twój zubożeje i sprzeda siebie cudzoziemcowi osiadłemu u ciebie albo potomkowi cudzoziemca, to ten, który się sprzedał, może być wykupiony. Jeden z braci jego wykupi go. Także jego stryj albo syn jego stryja może go wykupić, albo którykolwiek z jego krewnych z jego rodziny wykupi go, albo też on sam siebie wykupi, jeżeli będzie na to go stać. [Kpł 25, 47-49]
Tekst ten można odczytać w następujący sposób: cudzoziemcą jest szatan, zubożeniem - utrata pierwotnej sprawiedliwości przez grzech prarodziców, Wykupicielem, którego na to stać - może być tylko Bóg [Iz 41,14; Iz 59,20 i in.], ale i brat - co jest zapowiedzią Wcielenia Pańskiego.
Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu. A najstarszemu synowi, którego ona urodzi, nadadzą imię zmarłego brata, by nie zaginęło jego imię w Izraelu. Jeśli nie będzie chciał ten mężczyzna wziąć swej bratowej za żonę, pójdzie bratowa do bramy miasta, do starszych i powie: «Nie mam szwagra, który by podtrzymał imię brata swego w Izraelu. Szwagier nie chce na moją korzyść dopełnić obowiązku, jaki ciąży na nim». Starsi tego miasta zawezwą go i przemówią do niego. Jeśli będzie obstawał przy swoim i powie: «Nie chcę jej poślubić», pójdzie do niego bratowa na oczach starszych, zdejmie mu sandał z nogi, plunie mu w twarz i powie: «Tak się postępuje z człowiekiem, który nie chce odbudować domu swego brata». I będzie nazwane imię jego w Izraelu: «Dom tego, któremu zzuto sandał» [Pwt 25, 5 - 10].
Tutaj w optyce Nowego Przymierza zmarłym bratem jest oczekiwanie zbawienia po wypełnieniu Prawa (Mojżesz), bratem budzącym potomstwo według porządku łaski jest Jezus. Oczywiście wariant z goelem uchylającym się od wypełnienia obowiązków rodzinnych nie może zajść w przypadku Jezusa, niemniej warto przytoczyć go z dwóch powodów. Po pierwsze, rozjaśnia narrację historyczną Księgi Rut. Po drugie, wskazuje bardzo ważny kontekst, małżeńsko - teologiczny wypowiedzi Jana Chrzciciela o Chrystusie: Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów [Mt 3,11] oraz Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany. Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem, a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu [J 3,28 - 29].
Jeśli jednak człowiek z nienawiści do swego bliźniego czatował na niego, powstał przeciw niemu, uderzył go śmiertelnie, tak iż tamten umarł, i potem uciekł do jednego z tych miast, starsi tego miasta poślą po niego, zabiorą go stamtąd i oddadzą w ręce mściciela krwi, by umarł. Nie zlituje się nad nim twoje oko, usuniesz spośród Izraela [przelanie] krwi niewinnego, by ci się dobrze powodziło [Pwt 19, 11 - 13].
Również te wersy odnoszące się do Goela jako mściciela krwi odnoszone są w tradycji starokościelnej do Jezusa . Jednak ten Mściciel jest równocześnie tym, który bierze na siebie pomstę zastępczo, bowiek jako Bóg dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą [2 Kor 5,21]. Powierzając się Jego łasce znajdujemy obronę w Krwi przemawiającej skuteczniej niż wołająca o pomstę krew Abla [Hbr 12,24]. Zresztą już sam Kain był przez samego Boga zachowany od sprawiedliwej po ludzku pomsty zgodnie ze sprawiedliwością Boga (której to odkrycie dało Marcinowi Lutrowi duchowe ukojenie i stało się motorem Reformacji). Pięknym dopełnieniem tego obrazu jest pochodząca z ikonografii prawosławnej tzw. mistyczna tłocznia gniewu Bożego odwołująca się do wizji Iz 63, Ap 14 i Ap 19, a przedstawiająca Chrystusa ugniatającego grona w prasie a równocześnie... samego przygniecionego krzyżem (tu w wersji "zluteranizowanej" z Pomorza Gdańskiego: http://www.reformacja-pomorze.pl/wp-content/uploads/2017/01/Tlocznia-sola-scriptura-600.jpg).