W naszej luterańskiej liturgii występują słowa: „Kyrie eleison” - z greckiego „Panie, zmiłuj się”. W praktyce wykonanie tej części liturgii możliwe jest na mnóstwo sposobów. Może być np. zaśpiewana przez księdza po grecku na starą melodię strasburską. Na Śląsku Górnym i Cieszyńskim ksiądz śpiewa ją po polsku. W wielu parafiach – szczególnie w dawnej Kongresówce śpiewana jest melodia warszawska po grecku. Na Zaolziu istnieje melodia skomponowana w XX wieku i śpiewana po polsku lub po czesku. Dochodzi jeszcze melodia młodzieżowa, oparta o melodię z Taize, śpiewana podczas nabożeństw młodzieżowych.
Nie mam zamiaru tutaj wchodzić w historię, pochodzenie itd. „Kyrie Eleison”, ponieważ to zostało już opisane. Chciałbym jednak zająć się czymś innym, a mianowicie – w jaki sposób sprawić, by ta modlitwa była nie tylko jakimś punktem w liturgii ale świadomym jej elementem.
Może to co powiem zabrzmi dość rewolucyjnie, ale odnoszę wrażenie, że „Kyrie Eleison” w takiej formie, jaką znamy od lat, nie powinna być już praktykowana. Po pierwsze powtarzane - często staje się bezmyślne. Po drugie - skoro jest aktem pokutnym, to dlaczego nie ma w praktyce żadnego powiązania ze spowiedzią? Jak ktoś był na nabożeństwie prawosławnym i cokolwiek na nim zrozumiał, to być może doszedł do wniosku, że ponad połowa tego nabożeństwa do „Kyrie Eleison”. Modlitwa ta bowiem w swych korzeniach miała nie tylko pokutny charakter, ale przede wszystkim intencyjny. Trochę tej intencyjności nam brakuje. Wydaje się nawet, że o wiele więcej niż „trochę”.
Oczywiście nie jest moim zamiarem wprowadzania prawosławnej liturgii, zamiast tej nam znanej. Absolutnie nie, mimo sympatii którą darzę do wschodu zarówno bizantyjskiego, chociaż bardziej ormiańskiego, jestem człowiekiem zachodniego płuca chrześcijaństwa i podobne umiejscowienie kulturowe dotyczy nie tylko mnie, no ale chyba także większość luteran, szczególnie tych, którym na słowo „katolickość” nie otwiera się nóż w kieszeni, ale są w stanie powiązać ten termin z obecnością naszego wyznania w gronie wielkiej chrześcijańskiej rodziny. Pierwszy przykład – Luterański Kościół Synodu Missouri w USA dawno zamienił tradycyjne, znane nam „Kyrie”, na zestaw intencji kończących się odpowiedzią zboru : Panie, zmiłuj się. Także aktualna Agenda Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP takie możliwości zna i wymienia.
Zbliża się Święto Epifanii, jedno z ważniejszych świąt roku kościelnego i szkoda, aby te nabożeństwa było takie same jak i inne. Nie mam zamiaru wzywać do rewolty, i przekonywać, że już w najbliższą niedzielę, należy dokonać dramatycznych zmian. Dramatyczne zmiany zazwyczaj odnoszą skutek odwrotny od planowanego. Chcę raczej zachęcić do refleksji, i na początek tego cyklu związanego z jedną z najstarszych części naszego nabożeństwa zamieszczę tłumaczenie (może nie najpiękniejsze) z niemieckiego, propozycji Kyrie właśnie na Święto Epifanii:
Ksiądz: Wszechmogący Boże, stworzyłeś świat, światło i życie, wszystko jest Twoim dziełem. Prosimy Cię:
Zbór: Panie, zmiłuj się.
Ksiądz: Panie Jezu Chryste, Ty jesteś światłością świata. Boża dobroć zajaśniała wraz z Twoim przyjściem. Prosimy Cię:
Zbór: Chryste, zmiłuj się.
Ksiądz: Duchu Święty, Ty pochodzisz od Ojca i Syna, oświecasz nas i obdarzasz pokojem. Źródło naszego życia, prosimy Cię:
Zbór: Panie, zmiłuj się.