Czyż nie brzmi to jak muzyka z wyższego świata? Tysiące ludzi nie zaznaje przenigdy spokoju. Życie ich jest nieprzerwanym pasmem niepokoju, pracy, pośpiechu, trosk, podnieceń, rozrywek i roztargnienia. Nigdy nie zaznają spokoju. Nawet na łożach swych nie znajdują odpocznienia. Sen ucieka, a jeśli sklei powieki, to rodzi zagmatwane, pełne lęku obrazy, które nawet w ciemności nocy są dalszym ciągiem niepokojów dnia. Słowo Boże znajduje tu swoje potwierdzenie: „Człowiek narodzony z niewiasty, dni krótkich jest, i pełen kłopotu” [Hiob. 14, 1].
Do uspokojenia się trzeba łaski. Tylko błogosławione serce może powiedzieć: „Moja dusza jest spokojna w Bogu”. Od tego wewnętrznego niepokoju, który niechybnie prowadzi do zewnętrznej, niezmordowanej aktywności, może uwolnić tylko święty niepokój pokuty. Ona prowadzi do krzyża, pojednania i w otwarte ojcowskie ramiona Boga. Tam jest spokój. Tam dusza nękana zazna odpocznienia.
Przez tę pierwszą, wielką, cichą godzinę łaski nie wszystko jeszcze jednak zostało dokonane. To młode dziecię Boże, ten wewnętrzny, nowo narodzony człowiek, potrzebuje tak samo pokarmu, jak i ten zewnętrzny. Dla przyjmowania tego pokarmu wielkie znaczenie ma „godzina uciszenia”. Czy będzie to cała godzina, składająca się z 60 minut, czy tylko część tego czasu – zależeć to będzie od zewnętrznych warunków, a także od wewnętrznej potrzeby. Dla dalszego rozwoju nowego człowieka konieczne jest, aby człowiek ten codziennie w ciszy powracał do Najświętszego Miejsca, aby prosił, szukał i pukał aż drzwi się otworzą i dostąpi łaski spotkania z Niewidzialnym, a przecież Wszechmocnym Panem. Ten czas ciszy potrzebny jest dla wewnętrznego skupienia i zaczerpnięcia ze źródeł żywota, brak jego jest częstokroć przyczyną duchowej bezsilności i niedowładu, niedorozwoju. Miałam kiedyś pod swoją opieką około czterdziestu młodych dziewcząt, które pochodziły ze środowiska chrześcijańskiego, ba, prawie wszystkie były dziećmi Bożymi, albo się za nie uważały. Na pytanie, która z nich przeżyła już kiedykolwiek jedną taką godziny ciszy sama z Bogiem, jedna tylko jedyna mogła dać twierdzącą odpowiedź. Jest to stare doświadczenie, że szatan czyni wszystko, aby nie dopuścić do spędzenia takiej godziny ciszy, ponieważ wie, czym onoa jest dla zdrowego życia wiary i jak wiele kryje się w niej sił do zwycięstwa i przezwyciężania. Wspólne nabożeństwa, godziny biblijne, zebrania i godziny modlitwy są bardzo wskazane i w miarę możliwości winno się na nie uczęszczać; jednakże nigdy nie mogą zastąpić tej godziny ciszy. Sam Pan ją zarządził, gdy powiedział: „Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi swoje módl się do Ojca swego, który jest w skrytości, a Ojciec twój, który widzi w skrytości, odda ci jawnie” [Mt 6, 6]. A chociaż Pan też nie określa wyraźnie czasu, łatwo jednak zrozumieć, że oczekuje on od nas modlitwy samotnej, w całkowitym odosobnieniu i w wewnętrznym skupieniu, a tego nie da się uczynić w ciągu kilku sekund. Wymaga to odpowiedniego czasu, aby uciszyć się zupełni, aby słuchać i mówić przed Bogiem. Przykład samego Pana naszego, Jego czuwanie rankiem na górach wśród nocnej ciszy, stawia nam przed oczami wielką wartość tej sprawy. Jeżeli On, Syn Boży, potrzebował odosobnienia i ciszy, On, który nie był roztargniony i nigdy nie poddawał się wpływom otoczenia, o ileż więcej takiego czasu potrzeba nam, aby się uciszyć przed Bogiem!
Kiedy i gdzie ta godzina ciszy dojdzie do skutku – zależeć to będzie od okoliczności, w jakich się znajdziemy. Jeśli nasz tryb życia zezwala, abyśmy przeznaczyli na to pierwszą godzinę po przebudzeniu się, jeszcze przed śniadaniem, będzie to bez wątpienia najlepsze. Po pierwsze myśli i zmysły nie zostały jeszcze odwiedzione przez obcowanie z ludźmi i związane przez wszelkiego rodzaju zawodowe kłopoty. Są więc wrażliwsze i zdolniejsze do poddania się wpływom Bożym. A po wtóre zupełnie inaczej uzbrojeni przystępujemy do zadań dnia, jeśli uprzednio w chwili ciszy spotkaliśmy Boga. Każdemu przeciętnie zdrowemu poleca się bardzo godzinę wczesną, chociażby kosztem nieco skróconego rannego snu. Doświadczenie uczy, że cena nie jest za wysoka, wręcz przeciwnie! Jeśli jednak zmuszeni jesteśmy wczesnym rankiem stawić się do pracy zawodowej, powiedzmy, około godziny szóstej lub jeszcze wcześniej, w takim razie wypadnie zadowolić się krótką modlitwą poranną i odczytaniem wiersza z Biblii, a tę godzinę uciszenia przełożyć na późniejszą porę dnia. Stare powiedzenie: Gdzie jest wola, tam jest i droga, znajdzie i tutaj potwierdzenie. Szczere pragnienie pozwoli zaoszczędzić w ciągu dnia trochę czasu na godzinę ciszy. Gdyby to okazało się niemożliwe, wówczas będzie musiała wystarczyć wieczorna godzina, a w takim wypadku nie należy się powodować ani względami ludzkimi, ani osobistymi życzeniami i nie rezygnować z tej tak ważnej chwili. Miejsce będzie również zależało od okoliczności. Kto ma to szczęście, że mieszka we własnej izdebce, może tę sprawę rozwiązać najłatwiej. Przy wspólnej sypialni należy przeznaczyć jakikolwiek kącik w domu na „ciche miejsce”, gdzie poszczególni członkowie rodziny w różnych porach lub też wspólnie mogliby mieć tę ciszę. Gdyby to okazało się niemożliwe, wtedy wierne dzieci Boże wszystkich czasów i krain potrafią sobie znaleźć miejsce – czy to na strychu, czy w piwnicy – w stodole lub w ogrodzie, w lesie lub na łące, gdzie w samotności mogą obcować z Panem. W niektórych przypadkach otwarty kościół zastępował modlącemu się brakujący mu w jego własnym domu cichy kącik. Najczęściej błogosławieństwo „godziny ciszy” jest najgłębsze tam, gdzie musi zostać wywalczone z największym samozaparciem.
Właściwe wykorzystanie „godziny ciszy” ma ogromne znaczenie. Winna ona być naszą świętością; winniśmy obchodzić się z nią wiernie, świadomi wielkiej odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi. W czasie ostatniej podróży spotkałam pewnego starego chrześcijanina. Z oczu promieniał mu pokój Boży, zdawał się żyć nieprzerwanie w obcowaniu z Bogiem. Opowiedział, jak to usłuchał rady przyjaciela i pierwsze dziesięć lub piętnaście minut swej cichej chwili spędza przed Bogiem w milczącym oczekiwaniu i w cichym uwielbianiu zanim przedkłada Mu swoje prośby i troski. Potwierdzam słuszność rady tego przyjaciela i zalecam to wypróbować. W podziale czynności tego cichego czasu musi oczywiście panować całkowita swoboda osobista – będzie to zależało od potrzeb poszczególnej duszy. Można rozpocząć modlitwą i następnie przejść do czytania oraz rozpatrywania Słowa Bożego, albo odwrotnie. Dziękczynienie, chwała i uwielbianie powinny zająć jak najwięcej miejsca w tej cichej godzinie. Wspaniałość Boga Ojca, widoczna w Jego dziele stworzenia, w Jego łaski pełnych rządach i w darach jego miłości, a przede wszystkim w Jego wielkości, chwale i Boskim Majestacie, winny być przedmiotem naszych rozważań i naszego uwielbiania. Dar Ojca w Synu, całe dzieło pojednania i zbawienia oraz zesłanie Ducha Świętego daje niewyczerpany materiał dla uwielbiania i wyrażania wdzięczności. Później dochodzą do głosu także prośby, z dziecięcą radością i swobodą wolno nam w Imieniu Jezusa zbliżyć się do Ojca, aby przedłożyć Mu nasze życzenia. Czy rozpoczniemy od własnych osobistych potrzeb i rozszerzymy sferę modlitwy na krewnych, domowników, rodzeństwo, aż do najdalszych obszarów misyjnych ziemi, czy też najpierw damy wyraz potędze Boga i stopniowo zacieśnimy krąg, pozostawiając osobiste sprawy na zakończenie – to już zależy od poszczególnego modlącego się. Niektórym pewna zmiana w sposobie i porządku modlenia się wychodzi na dobre: przynosi ożywienie; inny znów woli przestrzegać pewnego codziennie wiernie wypróbowanego porządku. Wielką pomocą przy rozleglejszych obowiązkach modlitewnych jest notatnik z wykazem nazwisk, spraw i z rubryką do zapisywania modlitw, które zostały wysłuchane. Przeglądanie poprzednich notatek często umacniało mnie w wierze. Widok wykazu całkowicie wysłuchanych modlitw wzmacniał mnie w godzinach pokus, duchowego osłabienia i w czasie poważnych prób. Świadomy porządek, regularność i wierność w spełnianiu przyjętych obowiązków modlitewnych są bardzo wskazane. Wciąż na nowo zdobywane doświadczenie Bożych odpowiedzi wzmacnia wiarę i potęguje radość.
Do Boga powinniśmy się zbliżać w poczuciu własnej nędzy, bezradności i nicości. Każde niedomaganie, każda skaza i niewierność oraz każdy grzech winien się ujawnić w Jego świetle a poprzez łaskę odpuszczenia we krwi – zostać oddalony. Nic nie może stać między Świętym Bogiem i modlącym się. Przede wszystkim żaden cień niezgody, egoizmu lub nieprzejednania między nami i naszymi bliźnimi.
Czytanie Słowa Bożego powinno w tej cichej godzinie znaleźć należyte miejsce. Pomocą i zachętą mogą być plany czytania i niektóre wskazówki do systematycznego studiowania. Duch Świety, który jest przewodnikiem i doradcą właściwego czytania Biblii poda pomocną dłoń szczeremu pragnieniu. Czy będzie bardziej celowe przeczytać Pismo Święte raz w roku, czy też poświęcić więcej czasu poszczególnym rozdziałom i księgom – zależy to od indywidualnych potrzeb i poglądów. Święci Boży mężowie znaleźli w swej wiernej wędrówce przez całe Pismo Święte – od jego pierwszej do ostatniej strony – w krótkim okresie czasu błogosławieństwo, pokarm i siłę dla życia i służby. Inni znowu zaspokoili swój głód głębszym wnikaniem w poszczególne miejsca. Wiem z własnego doświadczenia, że w ostatecznym wyniku gruntowne czytanie i przemyślanie jest lepsze aniżeli powierzchowne delektowanie się i wyszukiwanie poszczególnych słów. Żmudna praca nad zrozumieniem trudniejszych tekstów nie pozostanie bez owocu i błogosławieństwa. Sedno rzeczy zawsze leży w tym, aby przeczytane słowo wcielać w miarę możliwości w życie i abyśmy nie byli tylko słuchaczami i mówcami, ale również wykonawcami Słowa Bożego. Wola Boża objawiona w Piśmie Świętym winna być drogowskazem i gwiazdą przewodnią naszego życia, a wszystkie małe i wielkie problemy i stosunki ziemskiego życia winny znaleźć swe rozwiązanie w zgodności ze Słowem Bożym.
Jeżeli czas pozwala, można użyć także obok Pisma Świętego, dobrej książki o życiu duchownym lub jakiejś pomocy do studiowania Pisma Świętego. Życiorysy wiernych mężów i niewiast mogą być również pomocne – pokrzepiają i wzmiacniają.
Faktem dowiedzionym jest, że najbardziej zapracowani ludzie najwierniej trzymali się swych cichych chwil. Tacy mężowie, jak Hudson Taylor, Generał Gordon, August Hermann, Francke, Muller i wielu, wielu innych – mimo obfitości zajęć – znajdowali jednak dość czasu na modlitwy, podczas gdy najczęściej ludzie, którzy mają do dyspozycji stosunkowo dużo wolnego czasu poza wszelkiego rodzaju drugorzędnymi nieistotnymi sprawami nie mogą znaleźć chwili dla cichego spotkania z Bogiem. Najwspanialszym owocem tych cichych chwil jest świadomość nieustannego odczuwania obecności Boga i ustawiczna modlitwa, także w rozmaitych porach dnia i podczas rozmaitych zajęć.
Jeśli warunki pracy układają się w ten sposób, że mimo szczerego pragnienia nie można uzyskać chwili cichego odosobnienia – wierne serce może się pocieszyć doświadczeniami pewnej starej świętej niewiasty, o której pisze Tersteegen, nazywając ją „dobrą Armellą”. Była to biedna wiejska służąca, która od wczesnego rana do późnej nocy miała dla siebie zaledwie tyle czasu, aby odmówić jedno jedyne Ojczenasz w całości. Mimo to Bóg podarował jej tę łaskę, że mogła trwać w ciągłej, nieustającej modlitwie i wszystko, co czyniła, mogła czynić modlitewnie i w modlitwę przeobrażać. Tak niezwykła łaska przypadnie jednak w udziale tylko tym, którzy wykorzystują każdą daną im po temu możliwość i sposobność; nie powinna jednak nigdy usprawiedliwać ani uzasadniać naszego niedbalstwa lub chaosu w naszym życiu duchowym.
Gdybym chciała wymienić, ile zaniedbań, braków, błędów i grzechów popełniłam w swoim życiu, to najzgubniejsze z nich miałyby podłoże w tej dziedzinie.
Z drugiej strony mogę podkreślić, że doznane i otrzymane błogosławieństwa prawie zawsze związane były z błogosławieństwem godziny ciszy. Czym mogłoby być nasze życie i czym się stać, gdybyśmy rozumieli, jak należy ten przywilej łaski właściwie wykorzystać!
Na zakończenie jeszcze niektóre ważne wskazówki:
Bądź bezwarunkowo szczerym wobec siebie i stawaj otwarcie przed obliczem Bożym!
Nie toleruj żadnego poznanego w swym życiu grzechu!
Poddaj Bogu swoją wolę w całkowitym posłuszeństwie i w bezwzględnej uległości!
Zachowaj pokój z wszystkimi ludźmi!
Miłuj wszystkich, również nieprzyjaciół swoich!
Wybaczaj i pozwalaj sobie wybaczyć! Nie toleruj w swym sercu żadnej goryczy!
Chroń się od wszelkich roztargnień i wyrzekaj się wszystkiego, co ci przeszkadza i czyni niezdolnym, aby wyjść na spotkanie Boga i wykonywać Jego wolę!
Im wierniejszy będziesz swej cichej godzinie, tym milsza i bardziej nieodzowna stanie się ona dla ciebie; tym większe będzie błogosławieństwo, które spłynie z niej na twoje życie!
Aby Ten, który powiedział: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” [J 15, 5], niechaj udzieli nam pomocy i przewodnictwa Ducha Świętego dla pokierowania służbą w tej świętej godzinie i dla wywyższenia Jego Imienia!
tłumaczenie z niemieckiego: Ewa i Jan Klemens