Liturgia i modlitwa

Meandry teologii tekstylnej, czyli: alba ze stułą nie jest staroluterańskim logo

Pozwoliłem sobie zacząć od dość prowokacyjnego tytułu, będącego jawnym nawiązaniem do znanego powszechnie tekstu1 śp. ks. Jana Grossa – którego uważam za najwybitniejszego polskiego luterańskiego liturgistę. Tym samym niektórzy z Was – zwłaszcza wieloletni obserwatorzy środowiska „Konfesyjnych” mogą przecierać oczy ze zdumienia. Jak to nie jest staroluterańskim logo? Czyżby znów Jakub Retmaniak dokonał ideologicznej wolty – tak jak przedtem porzucił skandynawski episkopalizm na rzecz amerykańskiego kongregacjonalizmu, tak teraz odrzuca resztę staroluterańskiego „dogmatu”? Spokojnie – nie chowam alby na strych, czekam aż przyjdą upały, aby móc ją założyć, ale chciałbym w tym artykule troszeczkę skonfrontować nasze staroluterańskie mity z rzeczywistością.


Być może niektórzy z Was myślą, że do roku 1811 duchowni luterańscy nosili porządnie alby i kolorowe stuły (a nawet ornaty), natomiast w tymże roku okrutny pruski król (kalwinista!) ograbił luteran z ich liturgicznej tożsamości i kazał im założyć kalwińskie togi z befkami. Taki obraz nie ma za dużo wspólnego z rzeczywistością … . W ogóle zarzuty jakoby ów król – Fryderyk Wilhelm III był grabarzem luterańskiej liturgiki są lekko wyssane z palca. Powiem więcej – był wręcz odnowicielem! Jak to? Przecież pozabierał luteranom stroje liturgiczne! Przecież wydana przez niego Agenda doprowadziła do wyodrębnienia staroluteran i bardzo nieprzyjemnych prześladowań. Otóż sama Agenda była naprawdę wielkim dziełem – i sam do niej często zaglądam, natomiast to co było kością niezgody to odejście od tradycyjnej luterańskiej formuły dystrybucji Wieczerzy Pańskiej (swoją drogą ile to razy słyszałem luterańskich duchownych, którzy udzielając Sakramentu cytują Psalmy …). Natomiast wprowadzenie czarnej togi było de facto działaniem reakcyjnym, a nie rewolucyjnym.

Duchowni luterańscy począwszy od Reformacji nosili czarną suknię (był to strój codzienny, urzędowy), na którą do czynności liturgicznych zakładali zazwyczaj białą komżę (w tej formie przetrwało to na Śląsku Cieszyńskim, na Słowacji i w niektórych regionach Niemiec), a gdzieniegdzie zakładano też ornat – a to do sprawowania Wieczerzy Pańskiej. Nie używano poza marginalnymi wyjątkami stuły. Nie wspominając już o takich „wynalazkach” jak manipularz. Typowy strój liturgiczny to była po prostu komża. Była ona prosta, „kościelna” i przywodziła na myśl „czyste zwiastowanie Słowa Bożego”. Była w kontraście wobec rzymskokatolickiego przepychu, jak i radykalnie protestanckiego odrzucenia strojów liturgicznych. Z czasem coraz częściej przestawano używać komżę na rzecz codziennego, długiego, czarnego stroju (w języku niemieckim nazywanego słowem „ornat” - to jednak nie oznacza ornatu w języku polskim). Jednakże czasy racjonalizmu sprzyjały zmianie mody, tym samym coraz więcej duchownych zaczęło występować publicznie w krótkim stroju codziennym. Taka sytuacja miała miejsce przy poświęceniu kościoła św. Trójcy w Warszawie, gdy jeden pastor był ubrany w czarną szatę, a drugi był w codziennym stroju świeckim. Ponieważ wielu ludziom nie podobała się ta sytuacja, król postanowił zadziałać.

Zresztą wyobraźmy sobie uroczyste nabożeństwo w wielkim, zabytkowym kościele. Główny celebrans wychodzi w eleganckim garniturze i krawacie, z jego lewej strony stoi asystent w dżinsach i kolorowej koszuli, natomiast z prawej strony stoi ksiądz ubrany w beżowe spodnie i zielony sweter. Czy podważa to ich godność jako duchownych, czy ważność Sakramentów? Absolutnie nie. Jest to jednak dość gryzące estetycznie – na tle zabytkowego kościoła. Podobnie możemy sobie wyobrazić biskupa jakiegoś garażowego Kościoła, ubranego dostojniej niż rzymski Papież, przemawiającego z prowizorycznej katedry zrobionej z plastikowego krzesła ogrodowego, mającego za sobą stary kalendarz wędkarski. Byłoby to dość groteskowe. Kościół powinien być jednak miejscem w którym istnieje pewien porządek i pewien dobry gust. Wprowadzenie jednolitego stroju dla pastorów ewangelickich (oraz rabinów i prawników!) miało rozwiązać ów problem. I rozwiązało. Strój przyjął się stosunkowo dobrze nie tylko w Królestwie Pruskim, ale również daleko od Królewca. Nikt z tego powodu nie płakał, nie robił schizmy. Król zaprowadził porządek w duchu ówcześnie panującym – kiedy to czerń była powszechna, godna i przywoływała na myśl dziedzictwo Reformacji.

A dlaczego nie alba? Wystarczy zobaczyć jak owe alby wtedy wyglądały. Nie był to strój, który nosiło się na wierzchu. Była to „bielizna liturgiczna”, która ciągle była pognieciona i łatwo się brudziła. Podobny problem był w wypadku komż – łatwo było je zabrudzić, a ktoś musiał je potem prać. A na czarnym mniej widać.

Również w dalekiej Skandynawii nie było tak „kolorowo”. Owszem – używano tam ornatów – były one w dwóch kolorach (czerwonym – świątecznym i czarnym – pokutnym). Pomimo wprowadzenia tóg w wielu miejscach przetrwała komża. Najsilniej oczywiście na terenie dzisiejszej Słowacji, gdzie zachowano wiele staroluterańskich elementów – np. śpiewanie tekstów biblijnych. Podobnie było na Śląsku Cieszyńskim gdzie komża była znakiem ludowej – polskiej / śląskiej religijności, która przeszkadzała zwolennikom liberalnych, niemieckich prądów.

Odnowa liturgiczna rozpoczęła się w luteranizmie z początku po I Wojnie Światowej, a poważniej po II Wojnie Światowej. W Polsce wprowadzono powszechnie komżę – z początku obok klasycznej cieszyńskiej również „rzymską” - z rękawami (używano ją np. w Warszawie). Z czasem przetrwała tylko komża cieszyńska, która stała się znakiem polskości luteranizmu – co po doświadczeniach II Wojny Światowej i potrzebie odcięcia się od niemieckości było oczywiste. Co więcej przez pewien czas dopuszczony był również model – toga + komża + stuła, ale bardzo szybko został on odrzucony jako „zbyt katolicki”. Ale to właśnie taki model – tzw. „anglikański” masowo przejęli luteranie w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ na rynku pojawiły się nowe materiały tekstylne można było stworzyć nowe, proste i wygodne stroje liturgiczne. A to właśnie albę ze stułą. Przy czym nie była to taka alba, którą nosiło się dotychczas. Był to nowy wynalazek, który w języku angielskim znamy pod nazwą „cassock-alb” - czyli „sutanno-alba”. Ta alba była o tyle „rewolucyjna”, że nie trzeba było mieć pod nią czarnej sukni (sutanny / togi), jak również poza stułą nie trzeba było na nią nic zakładać – bowiem w takiej kombinacji wyglądało to skromnie, elegancko i czytelnie. Ten wynalazek do dopiero lata 70. XX wieku. Tak – nasza „staroluterańska” alba ze stułą jest z nami już całych … 50 lat. W krótkim czasie stała się powszechnie stosowana w światowym luteranizmie.

Owszem zarówno alba jak i stuła mają o wiele dłuższą tradycję, natomiast forma w której przyjęły się one w świecie chrześcijańskim, jak też świecie luterańskim ma dopiero 50 lat. W Niemczech alba ze stułą przyjęła się raczej chłodno. O wiele popularniejsza stała się kombinacja togi ze stułą, która jest jakąś drogą środka pomiędzy typowo protestanckim dziedzictwem, a dziedzictwem ekumenicznym. Niemiecki Kościół staroluterański (SELK) posiada ogromną różnorodność liturgiczną – od togi z befką, poprzez togę ze stułą, komżę czy albę ze stułą, aż po ornat. Owa różnorodność jest po prostu znakiem bogactwa luteranizmu. Równie luterańska (czy też staroluterańska) jest toga z befką, co alba ze stułą i ornatem. Jeżeli chodzi o Kościół luterański w Polsce, to dopuszcza on albę ze stułą od lat 90. XX wieku, czyli od niecałych 30 lat. Kościoły luterańskie na wschodzie Europy z reguły stosują togę z kolorową stułą, Kościoły bałtyckie natomiast – wzorem Skandynawii wprowadziły albę ze stułą. Większość konfesyjnych, staroluterańskich Kościołów stosuje co prawda albę ze stułą. Natomiast są Kościoły konfesyjne, które stosują tylko togę z befkami (ELFK w Niemczech), albo gdzie toga jest wciąż bardzo popularna (WELS w USA). Czy są one z tego powodu mniej staroluterańskie?

Najbardziej zabawne jest jednak dla mnie utożsamianie alby ze stułą jako stroju wysokokościelnego. To właśnie toga jest bardziej wymagająca co do formy. Nie wyobrażam sobie założenia jasnych spodni, czy sandałów pod togę – bo wyglądałbym jak pomyleniec. Natomiast pod albę ze stułą – czemu nie? Natomiast powiedzmy sobie wyraźnie, że staroluterańskość nie jest tożsama z wysokokościelnością. Owszem – staroluteranizm ma w sobie zakodowaną liturgiczność – to wynika chociażby z naszego rozumienia Wieczerzy Pańskiej. Ale mogę sobie bez problemu wyobrazić wysokokościelnego, liberalnego racjonalistę, a z drugiej strony niskokościelnego, pietystycznego, luterańskiego ortodoksa.

Ja osobiście cenię sobie albę ze stułą z dwóch powodów. Po pierwsze – jest to naprawdę wygodna alternatywa na lato, zwłaszcza jeśli ktoś ma problemy zdrowotne (np. astmę). Po drugie – jest to bardzo czytelny strój liturgiczny. Alba bieli podkreśla Chrzest Święty, a stuła ordynowany urząd. Łatwo można więc odróżnić ordynowanego pastora, od studenta teologii. Za najbardziej praktyczny strój liturgiczny uważam czarną togę ze stułą – i jest mi ona na tyle bliska, że łączy dwie liturgiczne tradycje w ramach luteranizmu. No i oczywiście nasza komża cieszyńską, którą stosuję chyba najczęściej. Najmniej odpowiada mi sama toga z befkami, którą stosuję właściwie tylko do pogrzebów w czasie postnym i w Wielki Piątek. Każdy ksiądz ma swoje gusta liturgiczne, które oczywiście muszą w pewien sposób współgrać z realiami w których służy. Ale całe szczęście, że ortodoksyjny luteranizm (staroluteranizm) nie wiąże nam sumień co do tego, jak powinien wyglądać staroluterański pastor. Staroluteranizm nie jest o tym jak pastor wygląda, ale co zwiastuje z ambony.

ks. pastor Jakub Retmaniak


1 Wpis na blogu ks. Jana Grossa [dostęp 08.03.2016]

Portal Konfesyjni Luteranie

Portal „Konfesyjni” został założony z inicjatywy wiernych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w R.P. celem kultywowania czystości i prostoty wykładni Słowa Bożego zawartej w Księgach Symbolicznych a także rozbudzenia zachwytu nad starochrześcijańskimi korzeniami naszej liturgii, która wraz z sakramentem Wieczerzy Pańskiej, stanowi centrum religijnego życia Chrześcijan wyznania Ewangelicko - Augsburskiego.