Pan jest moim pasterzem. Niczego mi nie braknie, bo Pan jest wszechmogący jest w stanie uczynić wszystko co potrzebne, abym trwał w prawdziwej miłości, prawdziwym szczęściu. Jest w stanie wypełnić każdy brak we mnie, każdy niedostatek mojego serca, ukoić każdą tęsknotę, umocnić wolę, pomnożyć wiarę, rozpalić miłość, kiedy oziębnie. Dobry Pasterz oddał życie za mnie, za swoją owieczkę. Nie odmówił mi żadnego daru. Dla uratowania mnie od konsekwencji grzechu zaparł się samego siebie. Wszystko co Jego, ciało i krew, dusza i Bóstwo, Jego sprawiedliwość, odtąd są moje.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Tak jak Jan i ja mogę leżeć na sercu Jezusa. Serce to jest ciche i pokorne, ciche jak owieczka ufająca rękom, które ją niosą. Tak, sam Wcielony Syn jest Owieczką Ojca, Ojca Jezusa i Ojca naszego, Boga Jezusa i Boga naszego. Owieczka zaś jest obrazem Pasterza, dlatego rozpoznaje Jego głos. Syn – głos Ojca, my – Syna, a w Synu i Ojca. Kto zobaczył Syna, poznał i Ojca. Kto słyszy Syna – zna głos Ojca. Kto czci Syna, Ojca czci.
Im bardziej cicha i pokorna, ufna w dobroć rąk, na których spoczywa, tym bardziej znajduje wytchnienie w sercu Jezusa. A Jezus w sercu Owieczki (kto ukoił tulone w ramionach do serca niemowlę, ten zrozumie bez słów i dowodów teologicznych…). Chociaż wyplątywanie zabłąkanej owieczki z cierniów wiążących nas grzechów nie obejdzie się bez bólu i poranienia, choć bywa i tak, że w odruchu słabości owieczka opiera się miłosiernym rękom Zbawiciela, to Jego niezmienną wolą jest prowadzenie mnie ze śmierci do życia. Z ciernistej gęstwiny wiedzie mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć. Pasterz, żebym Mu zaufał, sam przyjął raniącą cierniową koronę i pozwolił się przybić do krzyża, okaleczyć ostrymi gwoździami ręce i nogi, dał się uwięzić w bezsilnym ciele. Na drzewie krzyża Ten, który podnosił paralityków, sam leżał jak kłoda. Z własnej woli bezradnie i cierpliwie trwał na łożu boleści.
On orzeźwia moją duszę, obmywa moje serce wodą ze swojego boku. Daje mi Ducha Świętego, sam jest źródłem wody żywej i mnie nim czyni. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wierność swojemu imieniu. Bóg jest wiernością, Bóg jest miłością, Bóg jest Życiem w obfitości. Udziela mi samego Siebie nie dzięki moim zasługom, a ze względu na to, że jest hojny i nie oczekuje innej zapłaty niż przyjęcie Jego dobroci i wdzięczne serce. Miłosierdzie Boże, łaskawość i dar Ojcowski są niezmienne, nieodwołalne i niewyczerpane. Chwałą Boga jest żyjący człowiek, a szczęściem człowieka oglądanie Boga. Obecność, uwaga Stworzyciela, którego najwyższą ambicją jest oddać całego Siebie dzieciom, daje nadzieję.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę śmierci, upadał w grzechu, nie potrafił dostrzec Bożej obecności, nie widział światła w tunelu, ani żadnego wyjścia, zła się nie ulęknę. Nie ma powodu do lęku tam, gdzie na pewno Pan jest ze mną. A skoro Bóg ze mną, kto jeszcze przeciwko nam? Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam, dał mi zatem Pasterz owczarnię bliźnich, ale i On jest ze mną w każdej chwili mojego życia. Jest ze mną szczególnie mocno, gdy bliskich osób brak, zawiodą oni lub ja. Podnosi mnie wtedy na duchu, właśnie dlatego, że jest mi bliski, nieraz bliższy niż ja sam. Bóg rozumie mnie lepiej niż ja sam, Bóg kocha mnie bardziej niż ja sam.
Dlatego właśnie wyznaję, że Jego kij i laska pasterska są moją pociechą. Aby być rzeczywiście blisko mnie, żebym całym sobą odczuł tą bliskość, przyjął naturę ludzką. Odwieczny Pasterz stał się jak Jego owieczki. Potrzebował laski, podeprzeć się w chwili zmęczenia, aby złapać równowagę w chwili zachwiania. Potrzebował i przyjmował pomoc od ludzi, aniołów i Ojca. Dzięki temu wiem, że rozumie mnie w każdej mojej słabości i nędzy. Nie boję się też Jego kija, choć wiem że jest to rózga żelazna. Dodaje mi ona otuchy, bo jest wymierzona jedynie w wilki zagrażające owczarni. Jest mi ona radością, a nie zgrozą, tak długo jak w łasce Ducha Świętego będę strzegł swojego serca od przewrotności i nie będę wilkiem w owczej skórze. Nawet jeśli, nie daj Boże, tak by się stało, póki żyję, będę mógł wrócić. A dla tych, którzy dostąpili usprawiedliwienia przez wiarę, nie ma już gniewu Bożego, lecz pełnia pokoju Chrystusowego.
Kiedy już Pasterz wyrwał mnie z ręki nieprzyjaciół mojego zbawienia, na oczach moich wrogów zastawił dla mnie stół obfity. Na stole tym ofiaruje mi Siebie przychodzącego w znaku Chleba i Wina. Jego obecność jest pełna wszelkiej obfitości. Jedynie Pasterz może zaspokoić pragnienia swoich owiec. Moje serce to kielich, który Pan pragnie napełnić po brzegi. Nie ma granicy dla darów ofiarowanych owcom wraz z Bożym Dziecięctwem. Choćby moje serce było studnią bez dna - Bóg jest nieskończony. Źródło życia się nie wyczerpie. Nie tyle zostanę napełniony łaską Boga, co w niej zanurzony, nią przesiąknięty, ochrzczony Duchem Świętym i ogniem miłości Zbawiciela. Bóg namaszcza moją głowę olejkiem, Pasterz wylewa na mnie swojego Ducha. Ten olej leczy wszystkie rany i przywraca, powiększa pierwotne piękno, którym obdarzył nas Bóg w akcie stworzenia.
Dobroć i łaska Pana, Jego wierność przymierzu i miłosierne serce, zawsze będą mi towarzyszyć. Pasterz pójdzie w ślad za mną, abym czuł się bezpieczny, chroniony szczególnie „od strony pleców”. Tych części mojego serca, tych słabości, w których szczególnie jestem jak dziecko we mgle. Wiem, że gdy się zachwieję, upadnę do tyłu, tak że po ludzku sam nie będę mógł znaleźć solidnego oparcia, podtrzyma mnie sam Zbawiciel. Pan mnie prowadzi i idzie ze mną, tak jak szedł ze swoim Ludem Umiłowanym przez pustynię i morze. Pasterz jest nowym i wiecznym Mojżeszem, który nie poprzestał na tym, że nakazał ofiarę paschalną, aby wyprowadzić jeden naród z niewoli doczesnej. Samego Siebie uczynił Barankiem przebłagalnym, Odkupieniem z niewoli wiecznej. Dzięki Panu zamieszkam w Jego domu po najdłuższe czasy. Każda owca, która słucha Słowa – Pasterza, zostanie Jego domownikiem, a co tylko należy do Baranka – królowanie, miłość, szczęście, pokój, życie – jest, dzięki Jego otwartemu sercu, przeznaczone dla Jego owiec. I nikt nie wyrwie ich z Jego ręki.