Kazanie przygotowane na nieszpory w Krakowie 3 sierpnia 2024 r.
A gdy się przybliżył i zobaczył miasto, zapłakał nad nim; Mówiąc: O gdybyś i ty poznało, przynajmniej w tym twoim dniu, co służy twemu pokojowi! Lecz teraz zakryte jest to przed twoimi oczami. Przyjdą bowiem na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Zrównają z ziemią ciebie i twoje dzieci, które są w tobie, i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu twego nawiedzenia. A gdy wszedł do świątyni, zaczął wyganiać tych, którzy w niej sprzedawali i kupowali; Mówiąc im: Jest napisane: Mój dom jest domem modlitwy, a wy zrobiliście z niego jaskinię zbójców. I nauczał każdego dnia w świątyni. Naczelni kapłani zaś i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu szukali sposobności, aby go zabić; Ale nie wiedzieli, co mogliby zrobić, bo wszyscy ludzie słuchali go z zapartym tchem.
Łk 19,41-48
Nawet najświętsza rzecz może być używana - lub raczej nadużywana - w degradujący sposób. Krzyż może być przedmiotem, który pomaga nam skupić się podczas naszych modlitw i nabożeństw. Można go jednak przekształcić w coś w rodzaju elementu dekoracyjnego bez żadnej prawdziwej treści. Znak krzyża, znak naszego chrzcielnego odrodzenia w Chrystusie, może być traktowany jako gest przynoszący szczęście. Nawet w naszym gronie, Boże dary, Słowo i sakramenty, mogą być traktowane z lekceważeniem. Czasami nasze nastawienie może być takie, że są one zawsze obecne i nie musimy się nad nimi zbytnio zastanawiać. Problem polega na tym, że te rzeczy są święte, wypełnione Bożą łaską, podczas gdy my jesteśmy nieświęci, skorzy do niedostrzegania Bożych darów.
W dzisiejszej lekcji Ewangelii nasz Pan podróżuje do Jerozolimy. Udawał się tam już wcześniej, przy innych okazjach, ale ta podróż jest podróżą z krzyżem na końcu. A właściwie, lepiej powiedzieć, że jest to podróż z krzyżem i pustym grobem na końcu. Będzie to tydzień Bożego zbawienia dokonanego w ciele i krwi Jezusa Chrystusa. Wszystko to miało się dokonać w świętym mieście Boga, Jerozolimie. Jerozolima była miastem niepodobnym do żadnego innego na ziemi. Znajdowała się w nim wielka świątynia jedynego prawdziwego Boga. Tam zamieszkał On - święty Bóg pośród grzesznego ludu. To tam Bóg zaprosił Izraelitów do składania ofiar i to tam otrzymywali od Boga Jego łaskawe przebaczenie. Bóg nie żądał zapłaty. Boża łaska zawsze była darmowa. Ale niestety świątynia i posługi w niej uległy wypaczeniu i stały się czymś w rodzaju centrum handlowego, gdzie sprzedawano łaskę. W niczym nie przypominało to udzielania Bożych darów. Świątynia stała się miejscem, w którym człowiek mógł zasłużyć sobie na Bożą łaskę.
Tak więc, gdy nasz Pan przybył na szczyt Góry Oliwnej i Jego wzrok padł na miasto po raz pierwszy podczas tej podróży, zapłakał. Jerozolima, pomimo całego swojego piękna i boskiej obietnicy, stała się jaskinią złodziei. Nie pamiętała, co Bóg tam robił. Wszyscy znamy tę historię. Nasz Pan wjeżdża do Jerozolimy, gdzie zamiast miejsca modlitwy zastaje targowisko. Stało się ono miejscem wymiany pieniędzy zamiast miejscem modlitwy. Dźwięk beczenia owiec i kóz zagłuszał dźwięk uwielbienia. To, co zostało dane jako boski dar, święte we wszystkich swoich aspektach, stało się tak przyziemne, jak każdy towar sprzedawany na targowisku. Dlatego nasz Pan zapłakał.
Ale gorsze jest to, że nie rozpoznali łaskawego nawiedzenia Boga pośród nich. Bóg, który zasiadał na tronie w świątyni, teraz przechadzał się wśród nich w świątyni ciała i krwi Jezusa Chrystusa. Ten, który zasiadał w świątyni, był Bogiem nauczającym lud. W całym Piśmie Świętym Bóg dawał o sobie znać w różnych momentach i miejscach. Przemówił do Mojżesza przez płonący krzew. Przemówił cichym, spokojnym głosem do proroka Eliasza. Salomon widział Jego chwałę wypełniającą świątynię. Raz za razem Boża obecność dawała o sobie znać. W tych chwilach objawienia, Bóg łaskawie i z miłością przebywał ze swoim grzesznym ludem i niedoskonałymi prorokami. A teraz, największe nawiedzenie, jakie kiedykolwiek przyszło, było pośród nich. Gdyby tylko usiedli, otworzyli uszy i pozwolili, by ich serca pochłonęła Jego miłość, dostrzegliby cudowną wyjątkowość tego nawiedzenia. Ponieważ Bóg nie tylko przychodził, aby być pośród swego ludu, ale przychodził, aby umrzeć za ten lud, aby odkupić go od wszystkich jego grzechów. To nawiedzenie zmieniło wszystko i w tym nawiedzeniu nie tylko oni, ale i my zostaliśmy uświęceni.
To właśnie owo nawiedzenie przez naszego Pana jest podstawą wszystkiego, co czyni Kościół. Głoszenie Słowa jest skoncentrowane na Chrystusie ukrzyżowanym. Nie jest to zaledwie jakieś moralizatorskie przesłanie. Liturgia, którą sprawujemy, wypływa z krzyża, przekazując nam przebaczenie grzechów, które zostało na nim uzyskane. Sakrament Ciała i Krwi Chrystusa płynie do nas z krzyża Jezusa, przekazując nam Jego łaskę. Nawet błogosławieństwo kończące nabożeństwo odsyła nas do domów poprzez wezwanie trójjedynego Boga, który idzie z nami. Owo Boże towarzyszenie wykracza poza to, co dzieje się w liturgii. Jest obecne w każdym studium biblijnym, w każdej katechezie, w każdej wizycie duszpasterskiej, w każdym nawiedzeniu chorego, we wszystkim, co ma na celu dostarczenie tej darmowej łaski uzyskanej przez Jezusa Chrystusa. Kościół jest czystym darem, darem Ducha Świętego, który nas powołuje, gromadzi, oświeca i uświęca. A my, ciało Chrystusa, jesteśmy błogosławieni dzięki tym darom. Jak zatem to się dzieje, że jesteśmy kuszeni, by ich nie doceniać?
Diabeł działa nawet tutaj. Może popchnąć nas ku postawie, która dewaluuje Ewangelię pośród nas. Zamiast postrzegać modlitwę jako wielki przywilej, postrzegamy ją jako pracę, zadanie do wykonania. Zamiast czytać Słowo z radością, czerpiąc z niego błogosławieństwa Boże, zapominamy o nim i mamy kontakt ze Słowem tylko w niedzielne poranki. Zamiast postrzegać nasz chrzest święty jako moment odrodzenia w ciele Chrystusa, możemy o nim nie pamiętać, a nawet uważać za pewien oczywisty rytuał, przez który przechodzą ludzie. W grę wchodzi nawet to, jak postrzegamy siebie nawzajem. Zamiast cenić siebie nawzajem jako braci i siostry, dzieci Boże, możemy nie kochać i nie troszczyć się o siebie nawzajem. Dzieje się tak, ponieważ diabeł wciąż żyje i działa pośród nas. Mamy te same pokusy, które mieli ludzie w czasach Jezusa. A kiedy tak się dzieje, nasz Pan płacze.
Otwórzcie oczy, rozejrzyjcie się i zachwyćcie się tym, co widzicie. Tutaj Bóg zasiada na tronie pośród nas. Tutaj Chrystus gromadzi nas wokół swojego krzyża. Tutaj Bóg, Duch Święty, tworzy i podtrzymuje Ciało Chrystusa. Kościół nie jest zwykłym zgromadzeniem ludzi, tak jakby to nasze intencje i pragnienia tworzyły tę społeczność. Kościół jest cudem. Kościół jest dziełem Boga, a my jesteśmy dzięki niemu bogatsi.
Bóg daje nam swoje dary. Te dary nigdy nie powinny być uważane za coś oczywistego. Jako grzeszni ludzie potrzebujemy tego, co daje Bóg. To nie jest miejsce dla tych, którzy są zadufani w sobie. Nie myślcie też, że jesteście zbyt grzeszni. Nie dajcie się skusić diabłu, który mówi: „twoje grzechy są zbyt wielkie”. Nie dajcie się zwieść błędnemu przekonaniu, że musicie być święci, aby znaleźć się w tym miejscu. To jest szpital dla grzeszników. To tutaj nieświęci stają się świętymi. Poprzez dary Słowa i Sakramentu otrzymujemy Boże błogosławieństwo, przebaczenie grzechów, życie i zbawienie. Wszystko to dzieje się za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela.
Bóg położył w osobie Jezusa Chrystusa fundament pod Świątynię. Jezus jest zarówno kamieniem potknięcia, jak i kamieniem zbawienia. Jest kamieniem potknięcia, ponieważ wielu ludzi potyka się o Niego. Nie dostrzegają czasu łaskawego nawiedzenia Bożego w osobie i dziele Jezusa. Ale dla tych, którzy wzywają Jego świętego imienia i którzy wierzą w Jego zbawcze dzieło, jest On kamieniem zbawienia, na którym stoimy. Ta Świątynia, Jezus Chrystus, nigdy nie zostanie zburzona. Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o czasie, który miał nadejść i nadszedł, kiedy Jerozolima i jej świątynia zostaną zrównane z ziemią. Ludzie w czasach Jezusa uważali za oczywiste, że są w mieście Boga i że mają Jego świątynię pośród siebie. Co miałoby się im stać, skoro była tam świątynia Boga? A jednak wszystko się zawaliło. Ale świątynia, którą jest ciało Chrystusa, jest świątynią, która nigdy nie zostanie zniszczona. A my, Jego czciciele, jesteśmy filarami Jego świątyni, stale czerpiącymi z darów Jego łaski. Abyśmy ich nie utracili, musimy przyjść ze skruszonymi sercami i pustymi rękami, prosząc Go o przebaczenie tych momentów, w których lekceważymy Jego dary. Dobrą wiadomością jest to, że On słyszy nasze wyznanie grzechów i wylewa na nas niezmierzony strumień swojej łaski i miłosierdzia. On, niewzruszona Świątynia, daje nam wszystko, czego potrzebujemy, abyśmy mogli nadal trwać w Nim.
Jakże łaskawy i przebaczający jest nasz Bóg! On przyjmuje nas grzesznych, ponieważ jest przyjacielem grzeszników. Przyjmuje nas, nawet jeśli lekceważymy Jego dary i łaskę. On jest niezmienny w swoim miłosierdziu. Amen.