Ubrany w czerwony strój Święty Mikołaj stał się ikoną zsekularyzowanych Świąt. Wielu chrześcijan stara się balansować między tą otoczką a prawdziwym znaczeniem Bożego Narodzenia, którego sensem jest Chrystus. Niektóre rodziny całkowicie obywają się bez Świętego Mikołaja, ale może okazać się to trudne. (Jedno z naszych dzieci powiedziało swoim dziadkom: „Moi rodzice nie wierzą w Świętego Mikołaja, ale ja tak!”)
Nie ważne jak bardzo stara się świat, Święta Bożego Narodzenia nie dadzą się całkowicie zsekularyzować. Sama nazwa wskazuje na Boga, a nawet jeśli określa się ten czas po prostu jako „Święta” to słowo to oznacza przecież, że owe dni są święte. Zaś komercyjny Święty Mikołaj, który pełni funkcję swoistego patrona, ma swoje odniesienie do historycznego św. Mikołaja.
Istotnie, wśród rzymskich katolików i prawosławnych, św. Mikołaj jest jednym z najbardziej znanych świętych otoczonych czcią. Jest patronem dzieci, studentów, żeglarzy, kupców, złodziei (o dziwo) i całego narodu Grecji.
Legendy o świętych często zawierają ziarno prawdy – nawet jeśli nie na poziomie relacji historycznej, to na poziomie przesłania, które niosą. Wiemy, że św. Mikołaj żył w latach 270-343 n.e. i był biskupem Miry, na terenie dzisiejszej Turcji. Legenda głosi, że rozdawał podarki dzieciom i opłacił posag młodym kobietom, podrzucając przez okno pieniądze, aby mogły wyjść za mąż.
Inna legenda odnosi się natomiast do ważnego wydarzenia historycznego. Św. Mikołaj miał brać udział w obradach Soboru Nicejskiego, gdzie dyskutowano m.in. o naukach Ariusza, który twierdził, że Chrystus nie jest odwiecznym Bogiem, lecz został stworzony przez Boga.
Podobno biskup Mikołaj był tak rozzłoszczony poglądami Ariusza, odzierającymi Chrystusa z boskości, że podszedł do heretyka i spoliczkował go. Wedle niektórych podań nie było to spoliczkowanie, a wręcz uderzenie pięścią w twarz!
Cesarz Konstantyn, który był świadkiem zajścia, nakazał wtrącenie Mikołaja do więzienia. Pozostali biskupi, oburzeni tak niegodnym zachowaniem, zagłosowali za usunięciem go z urzędu i odebraniem biskupiej szaty.
W nocy, zgodnie z legendą, gdy Mikołaj przebywał w więzieniu, miał wizję Jezusa i Marii. Chrystus zapytał go: „Dlaczego tutaj jesteś?”, a Mikołaj odparł: „Ponieważ Cię umiłowałem.” Jezus dał mu złotą księgę Ewangelii, a Maria wręczyła nową biskupią szatę. Następnego ranka strażnik ujrzał Mikołaja ubranego w strój biskupa, czytającego Pismo Święte. Gdy doniesiono o tym cesarzowi, rozkazał uwolnienie więźnia, który wkrótce potem został przywrócony na urząd biskupa Miry.
Czy którekolwiek z opisanych wydarzeń faktycznie miało miejsce? Pewnie nie. Źródła z epoki nie wspominają ani słowem o incydencie ze spoliczkowaniem Ariusza. Niemniej, jest możliwe, że Mikołaj był obecny na Soborze Nicejskim. Zaproszonych zostało kilkuset biskupów, a Mira leżała stosunkowo blisko Nicei. Z drugiej strony lista uczestników soboru nie uwzględnia Mikołaja. (A ściślej – spośród jedenastu zachowanych kopii trzy wspominają o jego obecności – mogą to być późniejsze dopiski.)
Nie możemy potwierdzić, że św. Mikołaj naprawdę uderzył Ariusza, tak jak nie wiemy, czy faktycznie podrzucał pieniądze na posag młodych dziewcząt. (Choć na pewno jest to bardziej prawdopodobne niż Święty Mikołaj mieszkający na Biegunie Północnym z elfami i latającymi reniferami.) Przesłanie legendy o biskupie jest jednak niewątpliwie słuszne – wkazuje na św. Mikołaja jako na wyznawcę Chrystusa.
Problemem z kultem świętych, który rozwinął się przez wieki, jest to, że oddziela się świętych od Chrystusa. Żeglarze zanosili modły do św. Mikołaja aby wyratował ich od sztormu, zamiast zwrócić się do Tego, który uspokoił Jezioro Galilejskie. Podobnie dzieci proszą Świętego Mikołaja o prezenty, zamiast prosić Dawcę każdego dobrego i doskonałego daru. Prawdziwi święci nie wskazują na siebie, lecz na Chrystusa. Nie stali się świętymi dzięki swoim niebywałym cnotom, lecz dzięki wierze w Bożego Syna.
Św. Mikołaj wyznawał Chrystusa, który jest „Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego” i który „stał się człowiekiem”. Wyznawał Chrystusa, który uczynił to „dla nas”. Być może biskup Miry znalazł się kiedyś dosłownie w więzieniu, być może nie. Na pewno znał jednak to więzienie, którym jest grzech. Chrystus przyszedł do niego z przebaczeniem, przynosząc swoje Słowo i wezwanie.
Czy możemy poprzez postać komercyjnego Świętego Mikołaja wskazać na właściwy sens Świąt? Chyba najlepszym punktem wyjścia jest zwyczaj dawania prezentów. Możemy wyjaśnić naszym dzieciom, że otrzymują prezenty na Boże Narodzenie dzięki temu, że Bóg stworzył nas „oraz wszystkie twory”, że dał nam „ciało i duszę, oczy, uszy i wszystkie członki, rozum i wszystkie zmysły, i dotąd utrzymuje”, a nadto obdarza nas „odzieniem i obuwiem, pokarmem i napojem, domem (...) i wszystkimi dobrami”, jak jest napisane w Małym Katechizmie. A przede wszystkim, dał nam zbawienie, nie w nagrodę za dobre sprawowanie, lecz z łaski, poprzez swojego Syna.
Możemy też zwrócić uwagę na to, że Bóg udziela swoich darów przez ręce ludzi: rodziców, księdza i tych wszystkich, którzy nam dobrze czynią. Tak więc to Bóg jest tym, który za pośrednictwem ludzi daje zabawki i świąteczne prezenty.
Powiedzmy wreszcie naszym dzieciom, że św. Mikołaj również otrzymał w prezencie Bożą łaskę. Został biskupem, który pomagał potrzebującym, a gdy udzielał chrztu – przekazywał Bożą łaskę innym. Dlatego w Bożym Narodzeniu pojawia się Święty Mikołaj i prezenty. W tym wszystkim tak naprawdę chodzi o Jezusa.
opracowanie i tłumaczenie: Grzegorz Żarnecki
Oryginalny artykuł "Putting St. Nicholas Back in Christmas" ukazał się na stronie The Lutheran Witness.