Referat wygłoszony 10 kwietnia br. na II Zjeździe Konfesyjnych 2021.
Mamy za sobą Święta Wielkanocne, których głównym elementem było oczywiście zwiastowanie Słowa Bożego. Szczególnie teraz w warunkach trwającej od roku pandemii być może bardziej spragnieni jesteśmy dobrego, pozytywnego przekazu, który w końcu Święta Wielkanocne nam przynoszą. Kościół od ponad 2000 lat zwiastuje Słowo Boże, wskazując w nim na Jezusa Chrystusa, opierając się na tym samym tekście źródłowym, a jednak mówiąc do innych ludzi. Ludzi z innymi potrzebami, z inną formacją intelektualną, z inną przyswajalnością tekstu. Dlatego też chciałbym w tym referacie prześledzić 4 wybrane przeze mnie kazania wielkanocne, dostępne w języku polskim, będące w miarę reprezantywne dla swojej epoki.
Te cztery kazania pochodzą z 4 różnych Postylli o których na wstępie krótko nadmienię. Pierwsze kazanie pochodzi z „Postylli Domowej” ks. Marcina Lutra, zawierającej kazania z lat 1532-1534, a wydanej po raz pierwszy w roku 1544. Nie jest to oczywiście jedyny zbiór kazań Lutra, ale jest on zdecydowanie najpopularniejszy. Jest on również publicznie dostępny na stronach internetowych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Zastanawiałem się nad wykorzystaniem znanej postylli ks. Samuela Dambrowskiego, jednakże jego kazania są na tyle długie, szczegółowe i obszerne teologicznie, że zrobiłby się z tego oddzielny referat. Drugie kazanie pochodzi z postylli reprezentującej czasy nam bliższe. Jej autorem jest bystrzycki pastor – ks. Wilhelm Raschke (w funkcji: 1830-1855), którego Postylla ukazała się w roku 1888. Wybrałem go z paru powodów. Po pierwsze – sam mieszkam w Bystrzycy, przez parę lat pracowałem w tutejszym zborze, a ks. Raschke „spoglądał” na mnie ze swego portretu w bystrzyckiej zakrystii. Ale przede wszystkim jest Postylla, która do dziś jest czytana wśród śląskiego ludu. Był to duchowny, który zaangażowany był w troskę o moralność powierzonej mu owczarni, szczególnie znany był z walki z dość powszechnym pijaństwem. Trzecie kazanie pochodzi z postylii „Okruchy ze Stołu Pańskiego” wydanej przez „Augustanę” w roku 2005, a która zawiera kazania biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego ks. Andrzeja Wantuły (1905-1976). W mej ocenie była to najwybitniejsza postać polskiego luteranizmu XX wieku – był bowiem nie tylko biskupem (a w tej materii najwybitniejszy był jednak niewątpliwie ks. Juliusz Bursche), ale też znaczącym teologiem. I w końcu ostatnie kazanie, wkraczające już w wiek w którym żyjemy, to też wybór dość osobisty. Tak się złożyło, że mamy dziś rocznicę jego tragicznej śmierci w Smoleńsku, a mowa tu o ks. Adamie Pilchu, moim proboszczu, którego kazaniami w tym szczególnym etapie mojego życia, czyli końca szkoły średniej, czasu pomaturalnego i początku studiów teologicznych, mogłem się budować. Tu posłużę się jego postyllą „Byłem przechodniem”, wydaną przez „Świat Książki” w roku 2011.
1. Wielkanocne kazanie ks. Marcina Lutra
Zacznijmy jednak od tego, co znajdujemy w Lutrowej „Postylli Domowej”. Luter oparł swoje kazanie o fragment Ewangelii Mt 28,1-10 – czyli opisu zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Klasyczną perykopą ewangelijną na Niedzielę Wielkanocną jest opis z Ewangelii Marka. Tekst z Mateusza był czytany podczas Wigilii Wielkanocnej, a w ewangelickiej Wittenberdze był śpiewany wyjątkowo na melodię orędzia paschalnego czyli tzw. Exsultetu. We współczesnym porządku czytań KEA fragment z Ewangelii Mateusza przeznaczony jest do porannego nabożeństwa wielkanocnego (Jutrzni, Rezurekcji), natomiast w Niemczech bywa on czytany podczas Wigilii Paschalnej.
A teraz przyjrzyjmy się treści. Luter rozpoczyna od streszczenia tego wszystkiego, co wydarzyło się w Wielkim Tygodniu. Następnie przechodzi do szczegółowego opisania tego, jak wyglądało zmartwychwstanie i towarzyszące mu znaki – jak np. trzęsienie ziemi. Wykracza nawet dalej poza Mateuszową perykopę, przypominając historię uczniów idących do Emaus. Zaznacza przy tym dogmatyczne znaczenie wielkanocy: „A potrzeba to dobrze wiedzieć, albowiem jest to artykuł wiary naszej, że Chrystus dnia trzeciego zmartwychwstał”. Tym samym przechodzi od teorii do praktyki słowami: „Wszelakoż nie dosyć to, znać tę historię; powinniśmy się też nauczyć, ku czemu nam to służy, i jak tego używać mamy. O tym też teraz nieco powiemy”.
Luter prezentuje słuchaczom dwa obrazy – Jezusowe cierpienie Wielkiego Piątku i piękny obraz Wielkanocnego zwycięstwa. Tym samym między Wielkim Piątkiem a Niedzielą Wielkanocną istnieje z jednej strony przepaść, a z drugiej strony najściślejszy związek. Te dwa różne światy łączą się w jeden, wspólny artykuł wiary, który brzmi: „Chrystus ukrzyżowany umarł i pogrzebany jest, zstąpił do piekła, trzeciego dnia zmartwychwstał”. Wielkanoc nie wymazuje Wielkiego Piątku. Obie rzeczywistości są kluczowe w duchowości chrześcijańskiej proponowanej przez Lutra. Wielki Piątek ma nieustannie przypominać o ludzkiej grzeszności, natomiast Niedziela Wielkanocna przypomina nam o odpuszczeniu grzechów. Widzimy tu klasyczny luterański dualizm, który znamy chociażby z formuły „Simul justus et peccator” - czyli „Jednocześnie sprawiedliwy i grzeszny”, czy też odczytywania Słowa Bożego z rozróżnieniem na Zakon (Prawo) i Ewangelię.
Dalsza część kazania kontynuuje powiązanie między Wielkim Piątkiem a Niedzielą Wielkanocną. W ofierze krzyżowej Luter widzi: 1) zapłatę za nasze grzechy a po 2) odebranie mocy diabłu. Myślę, że o ile pierwszy wątek jest dość powszechnie znany, to drugi jest bardziej marginalny – dlatego troszkę się nad nim pochylmy. Luter pisze: „[Jezus] diabłu moc odebrał, tak że diabeł nie może więcej chrześcijan przymusić do grzechu, jak dawniej, póki jeszcze nie przyszli do Chrystusa. Z pomocą bowiem Ducha Świętego mogą dać odpór duchowi złemu, i obronić mu się słowem Bożym i wiarą, tak iż im pokój dać musi”. I tu przychodzi mi do głowy pewne skojarzenie, które nabiera na symbolice właśnie w tym paschalnym, wielkanocnym kontekście. Wystarczy bowiem popatrzeć na liturgię Chrztu Świętego. Częścią tej liturgii był tzw. „egzorcyzm”. Resztki tego egzorcyzmu można znaleźć chociażby w ewangelickiej liturgii chrzcielnej w Agendzie II wydanej w roku 2006 przez wydawnictwo „Warto”. W formule Chrztu stosowanej przez Lutra znajdowały się słowa: „Wyjdź z niego duchu nieczysty i ustąp miejsca Duchowi Świętemu” (tłumaczenie własne, na podstawie oficjalnego tłumaczenia czeskiego ze śpiewnika ECAV). Myślę, że to jest godna uwagi myśl, czy jesteśmy we władaniu ducha nieczystego, czy też Ducha Świętego.
Wracając jednak do tekstu, widać konsekwentne podtrzymywanie związku Wielkiego Piątku z Niedzielą Wielkanocną. Luter pokazuje jak wspaniały świat prezentuje nam Wielkanoc: „Przeto taki wesoły, przyjemny, pocieszający obraz wielkanocny powinniśmy z pilnością i dobrze oglądać i w sobie odtwarzać; bo w obrazie tym nie masz ani grzechu, ani śmierci”. Wiadomo, że świat w którym żyjemy jest naznaczony zarówno grzechem jak i śmiertelnością. Wielkanoc pokazuje nam – też świat będzie inny. Chrystus przynosi nam inny świat. Jednak doczesne życie chrześcijańskie pozostaje walką z diabłem i grzesznością, w której naszą jedyną mocą i obroną jest Jezus, co Luter nazywa „sztuką”, której wrogów widzi jednocześnie w muzułmanach (dosłownie: Turkach), Żydach i rzymskich katolikach (dosłownie: papistach). Luter zarzuca im poleganie na własnych siłach, co niweluje znaczenie wiary. Kazanie kończy się słowami, które dobrze obrazują Lutrową teologię: „Ty się zaś naucz nie polegać nigdy na twojej świętobliwości, lecz tak się wmyśl w ten miły obraz Chrystusowy, jak gdybyś nic nie wiedział o sobie; właśnie tak jak oczy twoje nie widzą siebie samych, gdy patrzysz przed siebie, żebyś w sercu swoim miał tylko Chrystusa, który zmartwychwstał, grzech i piekło zwyciężył. Tak ozdrowiejesz. Do tego niechże nam pomoże nasz miły Pan, Chrystus Jezus!”.
2. Wielkanocne kazanie ks. Wilhelma Raschkego (Raschki)
Na samym wstępie pewna uwaga techniczno-językowa. Poprawna odmiana niemieckiego nazwiska „Raschke” powinna brzmieć – Raschkego. Jednakże we wstępie do postylli redakcji ks. Karola Michejdy znajdujemy formę „Raschki”. Dla osób nieznających kontekstu cieszyńskiego chciałbym nadmienić, że istnieje tu popularne nazwisko Raszka (czyli z odmianą: Raszki), być może więc miejscowi, bystrzyccy, polskojęzyczni (czyli mówiący „po naszymu” - w gwarze cieszyńskiej) zborownicy dokonali „lekkiej” polonizacji nazwiska swego duszpasterza.
Tekst na który kazał ks. Raschke to perykopa z 1 Kor 5,6-8. Jest to klasyczna lekcja przeznaczona na Niedzielę Wielkanocną. Tu warto nadmienić jeszcze jedną rzecz. Od czasów Reformacji, miejscami aż do XX wieku przyjął się zwyczaj wygłaszania kazań tylko na podstawie perykop liturgicznych (Lekcji lub Ewangelii). Tym samym teksty kazalne powtarzały się zwykle co dwa lata, a czasem co rok. Dla porównania współcześnie KEA w Polsce stosuje cykl 6-letni, czyli perykopy kazalne powtarzają się co 6 lat. Ponieważ tekst kazalny jest stosunkowo krótki pozwolę go sobie zacytować jednakże wg przekładu brytyjskiego: Nie macie się czym chlubić. Czy nie wiecie, że odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza? Usuńcie stary kwas, abyście się stali nowym zaczynem, ponieważ jesteście przaśni; albowiem na naszą wielkanoc jako baranek został ofiarowany Chrystus. Obchodźmy więc święto nie w starym kwasie ani w kwasie złości i przewrotności, lecz w przaśnikach szczerości i prawdy.
Zanim jednak ks. Raschke przytacza słowa Lekcji, ma miejsce wstęp, podczas którego pada parę istotnych teologicznie myśli. Pisze on chociażby: „Artykuł o zmartwychwstaniu jest fundamentem wszystkich innych artykułów wiary chrześcijańskiej” - widać tu pewną polemikę z racjonalizmem, który zmartwychwstanie albo marginalizował, albo wręcz odrzucał. Nadmienię tylko, że dwaj poprzednicy ks. Raschkego na urzędzie pastorskim w Bystrzycy byli teologami racjonalistycznymi. Następnie czytamy: „Jeżeli Pan nie zmartwychwstał, nie ma dla nas zbawienia. Narodzenie i śmierć Jego nic nam nie pomogą, jeżeli pozostał w grobie”. To pokazuje jak kluczowe są święta wielkanocne i może stanowić ciekawy głos w debacie – czy Wielki Piątek jest dla luteran większym świętem niż Niedziela Wielkanocna? Na koniec wstępu ks. Raschke wprowadza przyrównanie klimatyczne w stosunku do różnicy między Wielkim Piątkiem a Wielkanocą. Wielki Piątek to zima (dosłownie: zima okrutna), natomiast Wielkanoc to „wiosna radosna”.
Po czytaniu perykopy następuje właściwa część kazania. Widać bardzo mocne podkreślanie więzów między Wielkim Piątkiem a Wielkanocą. Punktem wyjścia są pytania, które rodzą się pod krzyżem, a na które pusty grób przynosi odpowiedzi. Przytoczę więc te pytania wraz z odpowiedziami, w formie którą znajdujemy w postylli (na marginesie – nie był to dokładnie język ks. Raschkego, który jako Niemiec posługiwał się dość specyficzną polszczyzną, za formę językową obecną w Postylli odpowiada jej redaktor ks. Michejda):
1. Czemu Bóg złośliwości nie poskrania? Wielkanoc odpowiada (zwróćmy uwagę na tę formułę!): Bóg ją dopuszcza, ale musi służyć jego zamiarom, a nareszcie bywa zawstydzona.
2. Czemu szczerości i prawdy [Bóg] więcej nie wspiera? Odpowiedź: Szczerość i prawda na ostatku zawsze zwyciężają.
3. Czemu chrześcijaństwo tak pomału się rozszerza? Odpowiedź: Bóg nikogo do wiary nie przymusza, przeto rozszerza się pomału, ale ustawicznie.
4. Czemu cnota nie bierze większej nagrody? Odpowiedź: Nie dla zysku mamy być cnotliwymi, a nagroda za cnotę jest wieczna.
5. Czemu nam wieczność taka ciemna? Odpowiedź: Tyle o niej wiemy, ile nam wiedzieć pożyteczne.
Osobiście bardzo podoba mi się takie zestawienie, że Wielki Piątek przynosi nam pytania, natomiast Niedziela Wielkanocna przynosi nam odpowiedzi. To co rzuca się w oczy w tych punktach które prezentuje kaznodzieja, to bardzo silne ukierunkowanie moralizujące. Jak już wspomniałem ks. Raschke był znanym działaczem na rzecz moralności ludu śląskiego, zwłaszcza w zakresie walki z alkoholizmem. Nacisk na moralność był charakterystyczny zarówno dla racjonalizmu, jak i dla pietyzmu. Oba kierunki bardzo silnie odciskały się na XIX-wiecznym Śląsku Cieszyńskim. Drugą rzeczą rzucająca się w oczy jest bardzo mocne podkreślanie Wielkiego Piątku. Nie ma więc miejsca na samodzielną opowieść o pustym grobie, ale pusty grób jest jakby kontynuacją opowieści o śmierci na krzyżu.
I tu pojawia się pewna wątpliwość odnośnie wyważenia pewnych akcentów. Słyszałem taki złośliwy dowcip, który brzmi: „Po czym poznać, że Ewangelicy świętują radosne święta Wielkanocne? Po żałobnym ubiorze księdza”. Oczywiście w przypadku Śląska Cieszyńskiego to trochę nietrafiony dowcip, bo w Wielkanoc w odróżnieniu od Wielkiego Piątku zakładano i zakłada się białą komżę, ale problem generalnie jest. Mamy bardzo dobrze opracowany czas pasyjny, multum pieśni, tygodniowe nabożeństwa pasyjne, w tradycji słowackiej niedzielne nabożeństwa pasyjne (na niedziele: Judica i Palmową, oraz Wielki Piątek), a w Wielkanoc czasem brakuje tej radosnej atmosfery. A wystarczy cofnąć się do kazania Lutra, aby zobaczyć jak ważny jest ten radosny obraz, który przynosi nam wielkanocny poranek.
Niemal na samym końcu kazania ks. Raschkego znajdują się słowa, które chciałbym tu zacytować: „Wielki Piątek i Wielkanoc to święta ściśle z sobą złączone, jedno drugie uzupełnia, jedno drugiemu dodaje blasku. Nie minie i nas Wielki Piątek, dzień ciężkiego boju i śmierci; ale ufajmy, czeka i nas Wielkanoc, dzień radosnego zmartwychwstania i przejścia do wiecznego żywota”. Tu widzimy taką perspektywę egzystencjalną – jesteśmy przed Wielkim Piątkiem, czyli: tym bardziej, tym dalej od Wielkanocy. Oczywiście to nie jest jedyna perspektywa, którą możemy przyjąć w kontekście Świąt Paschalnych, ale widać, że tutaj jest ona dominująca.
3. Wielkanocne kazanie ks. Andrzeja Wantuły
Przyszło nam teraz pochylić się nad kazaniem ks. Andrzeja Wantuły, które to wygłosił on we Wiśle w roku 1950, czyli w drugim roku jego drugiej (bowiem przerwanej przez II Wojnę Światową) kadencji proboszczowskiej. Podstawą kazania nie jest tu perykopa liturgiczna, ale fragment z 1 K 15,14: „a jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara” (BW). Od mniej więcej XIX wieku rozpowszechniła się praktyka kazań na podstawie innych tekstów biblijnych niż te czytane sprzed ołtarza. Ta praktyka do dziś najsilniej przetrwała na Słowacji. W KEA w Polsce została ona znacząco zmarginalizowana wraz z przyjęciem nowych porządków czytań.
Styl kaznodziejski ks. Andrzeja Wantuły różni się od tego, który znajdziemy w starych postyllach. Duchowny używa o wiele bliższego naszym uszom języka. Pewnego dramatyzmu dodaje też rok (1950) w którym zostało ono wygłoszone, były to bowiem czasy komunizmu w jego najgorszej, stalinowskiej wersji. Kazanie rozpoczyna się od wspomnienia spotkania z jego byłym wychowawcą gimnazjalnym, który chciał dowiedzieć się czegoś właśnie na temat zmartwychwstania. Pytający nie był jednak usatysfakcjonowany odpowiedzią ks. Wantuły, oczekiwał bowiem bardziej osobistej, indywidualnej odpowiedzi. Zaś teolog był zdziwiony tym, że osobista opinia współczesnego człowieka miałaby być ważniejsza niż świadectwo Biblii, czy światków pierwszego stulecia chrześcijaństwa. Widać w tym takie zalążki świata w którym dziś żyjemy, taką fascynację innością. Mało kiedy nas luteran pyta się o zmartwychwstanie, jak już to wynika to albo z małej wiedzy o naszym wyznaniu, albo takim poszukiwaniu egzotyki, w stylu „to też chrześcijanie, ale inni, i oni tu nawet żyją!”. Ale ci co mają elementarne pojęcie o wyznaniach chrześcijańskich wiedzą, że to nie jest jakiś pociągający temat. Lepsze jest to, co odróżnia.
Ta sytuacja staje się ciekawym punktem wyjścia dla ks. Wantuły, który skupia się na autorytecie Pisma Świętego. Mówi on, iż w kontekście zmartwychwstania to Pismo Święte jest „jedynym źródłem naszych wiadomości i wiary”. Podkreśla, że świadectwo Biblii na temat zmartwychwstania jest zgodne. Zmartwychwstanie jest więc faktem, było rzeczywiste a nie symboliczne, i jako takie stanowi fundament chrześcijaństwa.
Ks. Wantuła kontynuuje wątek autorytetu Pisma Świętego. Wyczuwam tu pewną chęć oddzielenia się od umierającej już wtedy teologii liberalnej, od ostatnich wykrztuszeń racjonalizmu, który zachwycał się przede wszystkim nad ludzką mądrością. Kaznodzieja pisze: „Im dłużej zgłębia człowiek księgi mądrości ludzkiej, tym mniej ma dla nich podziwu. I przeciwnie, im częściej wertuje karty tej starej księgi, którą Biblią nazywamy, tym chętniej i radośniej do niej wraca”. To prowadzi go do dośc istotnej konkluzji: „Miejmy w sprawach wiary zaufanie do Pisma Świętego! Wiele naszych trudności wynika właśnie z tego, że owa stara księga Bożej mądrości, Biblia, straciła u nas swój bezwględny autorytet, że jej nie darzymy należnym zaufaniem. … Kto prawdziwie zakosztował mądrości zarówno ludzkiej, jak i Bożej, ten pozostanie przy tej ostatniej”. Myślę, że są to bardzo ważne słowa, które każdy z nas może spróbować odnieść do sytuacji, w której dziś żyjemy.
W dalszej części kaznodzieja wskazuje na to, że człowiek ma do wyboru dwie drogi życia. Jak czytamy: „Jest życie prowadzące do śmierci i śmierć, która prowadzi do życia”. Całe kazanie jest utrzymane w bardzo silnym, apologetycznym tonie. Nie ma co się dziwić, Kościół ewangelicki po II Światowej musiał nie tylko rozprawić się z łatką „niemieckości”, z reguły nieprzyjazną postawą Kościoła większościowego, ale również z zagrożeniem dla wiary, jakie niósł ze sobą komunizm. Co ciekawe bardzo mało jest w omawianym kazaniu nawiązań do Wielkiego Piątku. Ciężko jest powiedzieć czemu tak, skoro 100 lat wcześniej tendencje były dokładnie odwrotne. Tu jednak ciężko znaleźć na to pytanie jednoznaczną odpowiedź.
4. Wielkanocne kazanie ks. Adama Pilcha
Na koniec wracamy do tekstu kazalnego, od którego dziś zaczęliśmy – czyli Mateuszowego opisu zmartwychwstania Jezusa (Mt 28,1-10). To właśnie – podobnie jak ks. Marcin Luter, na ten tekst kazał warszawski pastor ks. Adam Pilch. W jego postylli znajdują się dwa kazania wielkanocne, ale wybrałem to, bo po pierwsze jest ono pierwsze w kolejności, a po drugie może ono pozwolić dokonać porównania z kazaniem ks. Marcina Lutra.
To co rzuca się w oczy w kazaniu ks. Pilcha, a co współgra z kazaniem ks. Wantuły, i kontrastuje z kazaniami ks. Lutra a jeszcze bardziej ks. Raschkego to marginalny udział tematyki wielko-piątkowej w omawianym kazaniu wielkanocnym. Być może należy to rozpatrywać z perspektywy pewnego trendu, w którym Wielkanoc nie jest tylko dokończeniem historii Wielkiego Piątku. Ma to też swoją logikę w roku kościelnym, bowiem święta Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczynają tzw. okres Wielkanocny trwający do Wniebowstąpienia Pańskiego z pewnym przedłużeniem do Święta Trójcy Świętej.
Kazanie ks. Pilcha zbudowane jest na opowiadaniu, które przynosi Mateuszowy opis zmartwychwstania. Istotna jest więc reakcja kobiet na pusty grób czyli brak Jezusa w miejscu, w którym by go oczekiwały. Kazanie jest bardzo współczesne – co nie powinno nas dziwić, myślę, że odpowiada na współczesne pytania i wątpliwości, nie jest jednocześnie zbyt współczesne, to znaczy zbyt zanurzone w ówczesnej sytuacji. Chciałbym przytoczyć parę fragmentów tego kazania, które uważam za godne uwagi. Już na samym początku pojawia się bardzo poważne pytanie: „Czy wierzymy w to, co usłyszeliśmy z kart Ewangelii?”. Po paru zdaniach pada nawiązanie do Wielkiego Piątku, mianowicie: „Czy Wielki Piątek, z jego tragiczną rzeczywistością krzyża, nie jest nam tysiąckrotnie bliższy, ponieważ tę rzeczywistość możemy odnieść do nas samych?”. Faktycznie dla wielu osób z zewnątrz może być zadziwiające jak wielką frekwencją cieszą się wielkopiątkowe nabożeństwa, a jak mniejszą – w stosunku do pamiątki śmierci Jezusa, cieszy się wspomnienie Jego zmartwychwstania. Choć tu z perspektywy mojego zboru muszą powiedzieć, że sytuacja jest akurat odwrotna, ale w kontekście polskiego luteranizmu jak jest, dobrze wiemy.
Następną ciekawą myślą jest stwiedzenie: „Wielkanoc jest Bożym NIE w stosunku do naszego strachu”. Myślę, że dzisiejsza homiletyka zwłaszcza w kontekście ewangelickim bardzo często skoncentrowana jest właśnie wobec różnych lęków, strachu, niepokoju, niepewności, które wypełniają ludzkie serca. To nie są czasy ortodoksji kiedy kazanie było wykładem dogmatycznym, ani nie są to już czasy racjonalizmu, choć jeszcze gdzieniegdzie pobrzmiewa fascynacja ewangeli-ckim etosem pracy. Tym samym można zaryzykować stwierdzenie, że „statystyczny” ławkowy zborownik przychodzi do kościoła po to, aby znaleźć pociechę, usłyszeć dobre słowa.
W dalszej części ks. Adam Pilch koncentruje się na spotkaniu Jezusa którego doznały kobiety. To spotkanie zostaje zaktualizowane w ten sposób, że przecież każde nabożeństwo jest „węwnętrznym zbliżenieniem się do [Jezusa]”. To zbliżenie powoduje w nas, jak zaznacza kaznodzieja: „uszczęśliwia nas i wzmacnia naszą wiarę”. W ostatniej części kazania znajdujemy nawiązania eschatologiczne, zmierzenia się z własną śmiertelnością – co w dzisiejszych czasach nie jest modnym tematem, ze świadomością tego, że Jezus żyje. Duchowny wzywa więc do życia w nadziei, którą wzbudzają Jezusowe słowa „Tam mnie ujrzycie”.
5. Zakończenie
Mam świadomość, że zaprezentowany referat jest dość ogólny. Porównywanie kazań z różnych epok mogłoby spokojnie wypełnić parę prac magisterskich. Myślę jednak, że to porównanie pozwala nam uzmysłowić sobie, że pomimo niezmienności Ewangelii, jest ona różnie odczytywana w różnych czasach. Pusty grób powodował inne emocje dawniej, inne dzisiaj. Z pewnością przy głębszym badaniu natrafilibyśmy na kazania wręcz szokujące, marginalizujące lub nawet zaprzeczające zmartwychwstaniu. Jednakże w żadnej z popularnych, ewangelickich postylli w języku polskim takich treści nie ma. I to jest pocieszająca informacja, że na przestrzeni wieków największym autorytetem cieszyły się te zbiory kazań, w których dominował szacunek dla Słowa Bożego i uznanie jego autorytetu.
ks. Jakub Jan Retmaniak